Dziennikarze pytali szefa rządu dlaczego nie bierze udziału w przedstawieniu posłom informacji o wynikach szczytu UE, tylko informację tę przedstawia w Sejmie wiceszef MSZ Paweł Kowal, który na szczycie nie był. "Mnie też nie było (na szczycie w Brukseli - PAP)" - odpowiedział J. Kaczyński.
"Dzisiaj nie ma warunków do spokojnego dyskutowania na ten temat. A nie ma warunków dlatego, bo wokół tego (szczytu UE - PAP) panuje coś, co by można było określić jako swego rodzaju paranoja: te wszystkie badania, co w której minucie się działo. Więc wobec tego postanowiłem nie brać w tym udziału, bo jest to cokolwiek poniżej godności" - mówił J. Kaczyński dziennikarzom w Sejmie.
Jak stwierdził, "to wszystko co się dzieje wokół Brukseli to jest zjawisko zdumiewające".
Szef rządu powtórzył opinię, że na szczycie Polska odniosła "wielki sukces". "Którego rozmiary dostrzegają najlepiej ci, którzy się znają na sprawach UE i wiedzą, że dalece przekracza to, co jest napisane, a i napisane jest i tak bardzo dużo" - dodał.
Według premiera, w kwestii oceny wyników szczytu UE "mamy do czynienia ze zjawiskiem smutnym". "W sprawie, gdzie lojalność wobec własnego narodu powinna obowiązywać, mamy do czynienia z próbą niszczenia tego sukcesu, dlatego, że jest to sukces prezydenta, przyszłego kandydata na prezydenta, że jest to sukces partii" - mówił premier.
"Jest to sukces, który dezawuuje teoryjkę o tym, że PiS nie potrafi, czy nie może prowadzić skutecznej polityki zagranicznej. Potrafi tę politykę prowadzić nieporównanie lepiej niż poprzednicy" - oświadczył J. Kaczyński.
Pytany czy między nim, a prezydentem jest spór wokół tego jak długo ma działać tzw. mechanizm z Joaniny, pozwalający odwlekać decyzje w Radzie UE, premier odpowiedział, że "jest to spór z zupełnie kim innym i nie jest to spór pierwszorzędny". "Joanina, jeśli ktoś zajrzy do regulaminu Rady Europejskiej i tak jest bardzo mocnym środkiem" - dodał.
Jak stwierdził, "opowiadanie, że coś złego działo się w trakcie rokowań jest czystą bajką". "W trakcie rokowań było tak, że jeden człowiek (...) musiał sam nieść na barkach niezwykle ostry nacisk dwudziestukilku innych, bardzo znaczących osób. Udało mu się to bardzo dobrze" - uważa premier.
Brukselski szczyt poświęcony był ustaleniu mandatu na Konferencję Międzyrządową mającą przyjąć nowy unijny traktat pod nazwą Traktat Reformujący. Zastąpi on odrzuconą przez Francję i Holandię eurokonstytucję.
Według prezydenta, premiera i szefowej MSZ Anny Fotygi szczyt zakończył się sukcesem Polski. Pojawiły się jednak wątpliwości co do ostatecznego zapisu w mandacie w sprawie tzw. kompromisu z Joaniny - mechanizmu umożliwiającego blokowanie decyzji w Radzie UE.
Fotyga przedstawiając na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych informację o brukselskich negocjacjach powiedziała, że w tej sprawie zawarto dżentelmeńską umowę. To stwierdzenie wywołało m.in. ze strony opozycji wiele pytań i krytycznych opinii o efektach polskich negocjacji.pap, ss, ab