Czy Austria porzuci neutralność i wstąpi do NATO?
Gdy 26 października 1955 r. Austria ogłaszała wieczystą neutralność, Europę skuwały lody zimnej wojny. Dla buforowego państwa wciśniętego między wrogie bloki wojskowe decyzja ta stanowiła jedyny sposób na odzyskanie suwerenności i uniknięcie losu rozdartych Niemiec. Od tego czasu sytuacja geopolityczna na kontynencie zmieniła się diametralnie - po Układzie Warszawskim została już jedynie nostalgia kilku sfrustrowanych generałów, a NATO po zmianie strategii stało się jednym z filarów stabilności w Europie. Coraz więcej austriackich intelektualistów i polityków jest zdania, że nadszedł czas, by w zgodzie z logiką europejskiej integracji porzucić "prawny balast" sprzed półwiecza i zapukać do drzwi NATO, zwłaszcza że tak wysoko ceniona przez Austriaków neutralność w praktyce okazuje się mitem.
Dyskusja nad rezygnacją z neutralności jest bezprzedmiotowa - uważa konstytucjonalista Günther Winkler, gdyż Austria właściwie już od dawna nie jest neutralna. Neutralność została poważnie ograniczona w grudniu 1955 r., zaledwie kilka tygodni po uroczystym jej ogłoszeniu, gdy kraj wstępował do ONZ i bezwarunkowo przyjął wszelkie związane z członkostwem w tej organizacji obowiązki. Gdy w 1995 r. Austria wstępowała do Unii Europejskiej (zgodziła się więc uczestniczyć we wspólnej polityce obronnej i zagranicznej UE), o jakiejkolwiek neutralności na europejskim gruncie nie mogło już być mowy. "Zakończenie podziału Europy i upadek Układu Warszawskiego sprawiły, że z punktu widzenia geopolityki i prawa międzynarodowego konstytucyjna zasada neutralności stała się bezużyteczna. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by starać się o członkostwo w NATO" - twierdzi Winkler. Posunięcie to byłoby o tyle słuszne, że przy obecnym mizernym stanie armii kraj może tylko marzyć o skutecznej obronie granic. Dlatego właśnie w teorii neutralna Austria w sytuacji kryzysowej i tak musiałaby korzystać z gwarancji bezpieczeństwa UE.
Dyskusję nad sensownością utrzymywania neutralności i przystąpieniem kraju do NATO podgrzało przedstawienie przez rząd nowej doktryny bezpieczeństwa i obronności. Minister obrony nie będzie musiał czekać na rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, by udzielić zgody oddziałom obcej armii na przekroczenie granic Austrii. "Neutralność wojskowa w dzisiejszej Europie nie jest już możliwa" - twierdzi kanclerz Wolfgang Schüssel. "W sojuszu łatwiej sfinansować i zapewnić bezpieczeństwo kraju" - wtóruje mu minister spraw zagranicznych Benita Ferrero-Waldner. "Tak nakazuje polityczny rozsądek" - ostrzega minister obrony Herbert Scheibner. Z kolei Peter Kostelka, szef klubu parlamentarnego SPÖ, zapewnia, że socjaldemokracja sięgnie po wszelkie prawne i polityczne środki, by w przyszłości neutralność Austrii została zachowana. Obie strony okopały się na swych stanowiskach i zamierzają twardo bronić swoich racji.
Wolnościowcy z FPÖ chcieliby, aby referendum w tej sprawie odbyło się jeszcze przed następnymi wyborami parlamentarnymi. Propozycję poparli socjaldemokraci. "Naród ma najwyższe prawo do decydowania o swoim losie" - mówił przewodniczący SPÖ Alfred Gusenbauer, który zamierza uszanować wolę obywateli pod warunkiem, że referendum poprzedzi otwarta dyskusja nad trzema opcjami: neutralnością, nieangażowaniem się w sojusze militarne i wejściem do NATO. Tymczasem aż 69 proc. badanych wciąż opowiada się za neutralnością. Szczególnie duży odsetek pragnących zachowania status quo jest wśród osób powyżej 50. roku życia. Nie bez powodu - neutralność stała się integralną częścią austriackiej kultury i przez wielu postrzegana jest jako akt konstytuujący państwowość, warunkujący odrodzenie imperium, choćby w skromnych ramach terytorialnych.
Gdy Austriacy przestaną myśleć o neutralności w kategoriach moralnych i dostrzegą, że jest to anachroniczny i w obecnej sytuacji nieskuteczny środek polityki bezpieczeństwa, wejście do NATO będzie formalnością. Javier Solana, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw polityki zagranicznej, obiecał bowiem, że Austria mogłaby uzyskać członkostwo poza kolejnością. Chyba że Wiedeń odważy się opóźniać proces wejścia Polski do UE. Wtedy - ostrzegał minister Władysław Bartoszewski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Profil" - na drodze Austrii do NATO mogłoby stanąć polskie weto.
Dyskusja nad rezygnacją z neutralności jest bezprzedmiotowa - uważa konstytucjonalista Günther Winkler, gdyż Austria właściwie już od dawna nie jest neutralna. Neutralność została poważnie ograniczona w grudniu 1955 r., zaledwie kilka tygodni po uroczystym jej ogłoszeniu, gdy kraj wstępował do ONZ i bezwarunkowo przyjął wszelkie związane z członkostwem w tej organizacji obowiązki. Gdy w 1995 r. Austria wstępowała do Unii Europejskiej (zgodziła się więc uczestniczyć we wspólnej polityce obronnej i zagranicznej UE), o jakiejkolwiek neutralności na europejskim gruncie nie mogło już być mowy. "Zakończenie podziału Europy i upadek Układu Warszawskiego sprawiły, że z punktu widzenia geopolityki i prawa międzynarodowego konstytucyjna zasada neutralności stała się bezużyteczna. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by starać się o członkostwo w NATO" - twierdzi Winkler. Posunięcie to byłoby o tyle słuszne, że przy obecnym mizernym stanie armii kraj może tylko marzyć o skutecznej obronie granic. Dlatego właśnie w teorii neutralna Austria w sytuacji kryzysowej i tak musiałaby korzystać z gwarancji bezpieczeństwa UE.
Dyskusję nad sensownością utrzymywania neutralności i przystąpieniem kraju do NATO podgrzało przedstawienie przez rząd nowej doktryny bezpieczeństwa i obronności. Minister obrony nie będzie musiał czekać na rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, by udzielić zgody oddziałom obcej armii na przekroczenie granic Austrii. "Neutralność wojskowa w dzisiejszej Europie nie jest już możliwa" - twierdzi kanclerz Wolfgang Schüssel. "W sojuszu łatwiej sfinansować i zapewnić bezpieczeństwo kraju" - wtóruje mu minister spraw zagranicznych Benita Ferrero-Waldner. "Tak nakazuje polityczny rozsądek" - ostrzega minister obrony Herbert Scheibner. Z kolei Peter Kostelka, szef klubu parlamentarnego SPÖ, zapewnia, że socjaldemokracja sięgnie po wszelkie prawne i polityczne środki, by w przyszłości neutralność Austrii została zachowana. Obie strony okopały się na swych stanowiskach i zamierzają twardo bronić swoich racji.
Wolnościowcy z FPÖ chcieliby, aby referendum w tej sprawie odbyło się jeszcze przed następnymi wyborami parlamentarnymi. Propozycję poparli socjaldemokraci. "Naród ma najwyższe prawo do decydowania o swoim losie" - mówił przewodniczący SPÖ Alfred Gusenbauer, który zamierza uszanować wolę obywateli pod warunkiem, że referendum poprzedzi otwarta dyskusja nad trzema opcjami: neutralnością, nieangażowaniem się w sojusze militarne i wejściem do NATO. Tymczasem aż 69 proc. badanych wciąż opowiada się za neutralnością. Szczególnie duży odsetek pragnących zachowania status quo jest wśród osób powyżej 50. roku życia. Nie bez powodu - neutralność stała się integralną częścią austriackiej kultury i przez wielu postrzegana jest jako akt konstytuujący państwowość, warunkujący odrodzenie imperium, choćby w skromnych ramach terytorialnych.
Gdy Austriacy przestaną myśleć o neutralności w kategoriach moralnych i dostrzegą, że jest to anachroniczny i w obecnej sytuacji nieskuteczny środek polityki bezpieczeństwa, wejście do NATO będzie formalnością. Javier Solana, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw polityki zagranicznej, obiecał bowiem, że Austria mogłaby uzyskać członkostwo poza kolejnością. Chyba że Wiedeń odważy się opóźniać proces wejścia Polski do UE. Wtedy - ostrzegał minister Władysław Bartoszewski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Profil" - na drodze Austrii do NATO mogłoby stanąć polskie weto.
Więcej możesz przeczytać w 35/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.