Między bajki można wsadzić informacje na stronie UkrEnergo o planowych wyłączeniach elektryczności w celu naprawy niszczonej przez Rosjan infrastruktury energetycznej. Harmonogram jest, bo jest, ale bardzo często ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ostatnio na jednym z kijowskich osiedli prądu miało nie być od godziny 12 do 16 i od 20 do 24, więc nie było od 12 do 23. Na północy Charkowa ostatnie wyłączenie trwało 40 godzin, choć miało być w tym czasie kilka wyłączeń czterogodzinnych.
Taki plan pozwalałby na planowanie jakichkolwiek działań, a że go nie ma – trzeba sobie radzić samemu.
Zarówno przy wyłączeniach konserwacyjnych, jak i tych nieplanowanych, po rosyjskich atakach. I niestety nawet gdyby już do kolejnych nie doszło, to nie ma szans, by do wiosny przywrócić wydolność krajowego systemu elektroenergetycznego w Ukrainie. Wprawdzie w kraju spadło zużycie energii elektrycznej, bo nie pracuje znaczna część przemysłu, ale z drugiej strony wielu mieszkańców, którzy nie mają gazu dogrzewa się prądem a także w ten sposób gotuje. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w wielu ukraińskich domach w okresie grzewczym i bez wojny było zimno, więc ludzie dogrzewali się wszelkiego rodzaju farelkami i piecykami elektrycznymi, gdy system ciepłowniczy nie był odpowiednio wydolny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.