Ilu prezydentów wytrzymałoby wspinaczkę na Gerlach?
Obywatele krajów środkowo-wschodniej Europy już nie muszą się obawiać o życie i zdrowie swoich prezydentów. Zaplanowane na 12 września spotkanie głów państw tego regionu na Gerlachu, najwyższym szczycie Tatr, zostało odwołane. Pomysłodawca spotkania, 67-letni prezydent Słowacji Rudolf Schuster, przyznał, że zrezygnował z tej wspinaczki na szczycie "pod naciskiem opinii publicznej". W tłumaczeniu na język potoczny znaczy to, że nie sprzyjające prezydentowi (czyli w zasadzie wszystkie) słowackie media nie zostawiły na nim suchej nitki. Pisały, że jest to jeden z najbardziej nonsensownych pomysłów ostatnich lat - polityczny szczyt głupoty.
Kancelaria prezydenta Schustera oficjalnie informowała, że ideą wspinaczki na Gerlach dwunastu zaproszonych przez Schustera głów państw (Polski, Czech, Jugosławii, Chorwacji, Austrii, Bułgarii, Ukrainy, Rumunii, Słowenii, Szwajcarii i Węgier, które mieli reprezentować dwaj prezydenci: były i obecny) jest to, że Słowacja leży w środku Europy, a Gerlach jest jej dachem - najwyższym szczytem w tej części naszego kontynentu. A z dachu, wiadomo, lepiej widać. Dlatego nie wybrano Krywania - świętej góry Słowacji, odwzorowanej na fladze i godle tego państwa, ale niższej o ponad sto metrów od Gerlacha. Spotkanie miało również wypromować Wysokie Tatry, omijane nawet przez Słowaków, którzy na narty wolą jeździć do Austrii.
Kłopot mediów i ratowników
Multiprezydencka wspinaczka planowana była już rok temu, ale prezydent Schuster zaniemógł i musiał ją przełożyć. Po powrocie z leczenia w ukochanej Brazylii, ze zdwojoną energią wrócił do pomysłu. Przez ten czas większość zaproszonych myślała głównie o tym, jak elegancko odmówić, by nie urazić gospodarza. Udział w spotkaniu odwołali oficjalnie, pod różnymi pretekstami, prezydenci Czech, Jugosławii, Chorwacji i Austrii. Z kolei obaj prezydenci nizinnych Węgier zapowiedzieli, że nie wejdą na szczyt, tylko poczekają na swych kolegów w Śląskim Domu, dwugwiazdkowym hotelu u podnóża Gerlacha (gościł w nim Jan Paweł II). Służby informacyjne prezydenta RP aż do końca "nie potwierdzały i nie zaprzeczały", czy Aleksander Kwaśniewski - który miał być jednym z entuzjastów tego spotkania - ostatecznie weźmie w nim udział, uświadomiwszy sobie trudy wspinaczki. Z przecieków wynikało jednak, że chciał się wycofać w ostatniej chwili i poinformować o tym prezydenta Schustera podczas spotkania w Krynicy 6 września.
Doradca prezydenta Schustera Jan Bilek, były koszycki taternik, chciał, by wspinaczkę emitowała na żywo telewizja. Był bowiem przekonany, że program przyciągnąłby przed ekrany bardzo wielu widzów. Z oferty nie skorzystała jednak ani mająca największą widownię prywatna TV Markiza (w trosce o życie i zdrowie swoich kamerzystów), ani publiczna STV. Mająca w niej duże wpływy opozycyjna partia HZDS byłego premiera Vladimira Meciara oświadczyła, że propozycja transmisji jest "eskalacją infantylnych pomysłów" prezydenta Słowacji związanych z tą wycieczką. Od udziału w przedsięwzięciu Schustera odcięły się też lokalne władze samorządowe. Burmistrz miasta Wysokie Tatry Gabriel Ondrović tłumaczył, że z budżetu jego urzędu "można najwyżej kupić kwiaty małżonkom prezydentów".
Największy kłopot miała jednak Tatranska Horska Sluzba, odpowiedniczka TOPR, na której nie tylko spoczął obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa VIP-om, ale również wstrzymania ruchu turystycznego praktycznie w całych Tatrach, co jest niewykonalne. Założono, że każdemu prezydentowi będą towarzyszyć dwaj ochroniarze, przewodnik górski i ratownik THS. Gerlach nie jest szczytem łatwym do zdobycia. Dopiero w połowie XIX wieku dokonał tego Johan Still, drogą od południowego wschodu, przez Gerlachowski Kocioł. Później wytyczono, oznakowano oraz ubezpieczono klamrami i łańcuchami szlaki z Doliny Wielickiej i Doliny Batyżowieckiej. Wejść na nie można jedynie w towarzystwie zawodowego przewodnika z licencją TANAP (słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego) po uiszczeniu opłaty w wysokości 100 USD. Wycieczka na Gerlach i powrót do Śląskiego Domu zajmują wprawnemu turyście z niezłą kondycją ponad 8 godzin. Dlatego tak poważną wyprawę można planować jedynie przy stabilnej pogodzie, a rozpocząć ją należy tuż po świcie, by zdążyć wrócić przed zmrokiem.
Wrzesień - niebezpieczna pora
Nie ma jednak gwarancji stabilnej pogody, a we wrześniu jest ona w Tatrach wyjątkowo zdradliwa. W tym roku pierwszy atak zimy w Tatrach Wysokich nastąpił 29 sierpnia. Na Łomnicy - drugim pod względem wysokości szczycie Tatr - spadło tego dnia pięć centymetrów śniegu.
Na początku września 1992 r. Jerzy Hirszowski, prezes Klubu Wysokogórskiego Warszawa, wraz z trójką kursantów udał się pod ścianę Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego. Gwałtownie załamała się pogoda. Wiatr przybrał na sile, temperatura spadła o 20 stopni, deszcz przeobraził się w śnieżycę, a widoczność sięgnęła zera. Akcja ratownicza z użyciem helikopterów trwała cztery doby. Z zaspy wykopano ciała trzech ofiar. Co roku tylko po polskiej stronie Tatry Wysokie pochłaniają ponad 20 ofiar, zaskakiwanych zmienną pogodą lub przeceniających swe wspinaczkowe możliwości. Wśród zaproszonych przez Schustera do wejścia na Gerlach doświadczenia taternickie mają jedynie prezydent Słowenii Milan Kucan i Bułgarii Petar Stojanow. Innym, borykającym się z nadwagą, problemy sprawia pokonanie kilku pięter po schodach. TOPR odradza również górskie wspinaczki osobom po sześćdziesiątce.
Fatum Gerlacha
Słowackie media spekulowały, że po udanym wejściu przynajmniej kilku głów państw na Gerlach nazwa góry zostanie zmieniona na "Szczyt prezydentów" lub podobnie. A trzeba pamiętać, że każda próba wkroczenia na nią polityki kończyła się pechowo dla wkraczającego. Pod koniec XIX wieku na szczycie umieszczono tablicę z nową jej nazwą - cesarza Franciszka Józefa. Po czterech latach kilku polskich przewodników z legendarnym Klimkiem Bachledą strąciło ją w przepaść. Dwadzieścia lat poźniej zniknęła z mapy monarchia austro-węgierska. W 1923 r. Czechosłowacja uczciła niepodległość ogromną blaszaną flagą państwową na szczycie Gerlacha. Po piętnastu latach Hitler wkroczył do Pragi. W 1949 r. Gerlach przemianowano na Stalinov Stit i umieszczono na nim tablicę ku czci "wodza narodów", która przetrwała tylko cztery lata. Prezydent Schuster objął urząd 15 czerwca 1999 r., a dziś cieszy się poparciem zaledwie 4 proc. rodaków, którzy coraz głośniej doradzają mu, by wrócił do pisania powieści kryminalnych i scenariuszy filmowych, co wychodziło mu znacznie lepiej.
Kancelaria prezydenta Schustera oficjalnie informowała, że ideą wspinaczki na Gerlach dwunastu zaproszonych przez Schustera głów państw (Polski, Czech, Jugosławii, Chorwacji, Austrii, Bułgarii, Ukrainy, Rumunii, Słowenii, Szwajcarii i Węgier, które mieli reprezentować dwaj prezydenci: były i obecny) jest to, że Słowacja leży w środku Europy, a Gerlach jest jej dachem - najwyższym szczytem w tej części naszego kontynentu. A z dachu, wiadomo, lepiej widać. Dlatego nie wybrano Krywania - świętej góry Słowacji, odwzorowanej na fladze i godle tego państwa, ale niższej o ponad sto metrów od Gerlacha. Spotkanie miało również wypromować Wysokie Tatry, omijane nawet przez Słowaków, którzy na narty wolą jeździć do Austrii.
Kłopot mediów i ratowników
Multiprezydencka wspinaczka planowana była już rok temu, ale prezydent Schuster zaniemógł i musiał ją przełożyć. Po powrocie z leczenia w ukochanej Brazylii, ze zdwojoną energią wrócił do pomysłu. Przez ten czas większość zaproszonych myślała głównie o tym, jak elegancko odmówić, by nie urazić gospodarza. Udział w spotkaniu odwołali oficjalnie, pod różnymi pretekstami, prezydenci Czech, Jugosławii, Chorwacji i Austrii. Z kolei obaj prezydenci nizinnych Węgier zapowiedzieli, że nie wejdą na szczyt, tylko poczekają na swych kolegów w Śląskim Domu, dwugwiazdkowym hotelu u podnóża Gerlacha (gościł w nim Jan Paweł II). Służby informacyjne prezydenta RP aż do końca "nie potwierdzały i nie zaprzeczały", czy Aleksander Kwaśniewski - który miał być jednym z entuzjastów tego spotkania - ostatecznie weźmie w nim udział, uświadomiwszy sobie trudy wspinaczki. Z przecieków wynikało jednak, że chciał się wycofać w ostatniej chwili i poinformować o tym prezydenta Schustera podczas spotkania w Krynicy 6 września.
Doradca prezydenta Schustera Jan Bilek, były koszycki taternik, chciał, by wspinaczkę emitowała na żywo telewizja. Był bowiem przekonany, że program przyciągnąłby przed ekrany bardzo wielu widzów. Z oferty nie skorzystała jednak ani mająca największą widownię prywatna TV Markiza (w trosce o życie i zdrowie swoich kamerzystów), ani publiczna STV. Mająca w niej duże wpływy opozycyjna partia HZDS byłego premiera Vladimira Meciara oświadczyła, że propozycja transmisji jest "eskalacją infantylnych pomysłów" prezydenta Słowacji związanych z tą wycieczką. Od udziału w przedsięwzięciu Schustera odcięły się też lokalne władze samorządowe. Burmistrz miasta Wysokie Tatry Gabriel Ondrović tłumaczył, że z budżetu jego urzędu "można najwyżej kupić kwiaty małżonkom prezydentów".
Największy kłopot miała jednak Tatranska Horska Sluzba, odpowiedniczka TOPR, na której nie tylko spoczął obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa VIP-om, ale również wstrzymania ruchu turystycznego praktycznie w całych Tatrach, co jest niewykonalne. Założono, że każdemu prezydentowi będą towarzyszyć dwaj ochroniarze, przewodnik górski i ratownik THS. Gerlach nie jest szczytem łatwym do zdobycia. Dopiero w połowie XIX wieku dokonał tego Johan Still, drogą od południowego wschodu, przez Gerlachowski Kocioł. Później wytyczono, oznakowano oraz ubezpieczono klamrami i łańcuchami szlaki z Doliny Wielickiej i Doliny Batyżowieckiej. Wejść na nie można jedynie w towarzystwie zawodowego przewodnika z licencją TANAP (słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego) po uiszczeniu opłaty w wysokości 100 USD. Wycieczka na Gerlach i powrót do Śląskiego Domu zajmują wprawnemu turyście z niezłą kondycją ponad 8 godzin. Dlatego tak poważną wyprawę można planować jedynie przy stabilnej pogodzie, a rozpocząć ją należy tuż po świcie, by zdążyć wrócić przed zmrokiem.
Wrzesień - niebezpieczna pora
Nie ma jednak gwarancji stabilnej pogody, a we wrześniu jest ona w Tatrach wyjątkowo zdradliwa. W tym roku pierwszy atak zimy w Tatrach Wysokich nastąpił 29 sierpnia. Na Łomnicy - drugim pod względem wysokości szczycie Tatr - spadło tego dnia pięć centymetrów śniegu.
Na początku września 1992 r. Jerzy Hirszowski, prezes Klubu Wysokogórskiego Warszawa, wraz z trójką kursantów udał się pod ścianę Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego. Gwałtownie załamała się pogoda. Wiatr przybrał na sile, temperatura spadła o 20 stopni, deszcz przeobraził się w śnieżycę, a widoczność sięgnęła zera. Akcja ratownicza z użyciem helikopterów trwała cztery doby. Z zaspy wykopano ciała trzech ofiar. Co roku tylko po polskiej stronie Tatry Wysokie pochłaniają ponad 20 ofiar, zaskakiwanych zmienną pogodą lub przeceniających swe wspinaczkowe możliwości. Wśród zaproszonych przez Schustera do wejścia na Gerlach doświadczenia taternickie mają jedynie prezydent Słowenii Milan Kucan i Bułgarii Petar Stojanow. Innym, borykającym się z nadwagą, problemy sprawia pokonanie kilku pięter po schodach. TOPR odradza również górskie wspinaczki osobom po sześćdziesiątce.
Fatum Gerlacha
Słowackie media spekulowały, że po udanym wejściu przynajmniej kilku głów państw na Gerlach nazwa góry zostanie zmieniona na "Szczyt prezydentów" lub podobnie. A trzeba pamiętać, że każda próba wkroczenia na nią polityki kończyła się pechowo dla wkraczającego. Pod koniec XIX wieku na szczycie umieszczono tablicę z nową jej nazwą - cesarza Franciszka Józefa. Po czterech latach kilku polskich przewodników z legendarnym Klimkiem Bachledą strąciło ją w przepaść. Dwadzieścia lat poźniej zniknęła z mapy monarchia austro-węgierska. W 1923 r. Czechosłowacja uczciła niepodległość ogromną blaszaną flagą państwową na szczycie Gerlacha. Po piętnastu latach Hitler wkroczył do Pragi. W 1949 r. Gerlach przemianowano na Stalinov Stit i umieszczono na nim tablicę ku czci "wodza narodów", która przetrwała tylko cztery lata. Prezydent Schuster objął urząd 15 czerwca 1999 r., a dziś cieszy się poparciem zaledwie 4 proc. rodaków, którzy coraz głośniej doradzają mu, by wrócił do pisania powieści kryminalnych i scenariuszy filmowych, co wychodziło mu znacznie lepiej.
Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.