Agnieszka Szczepańska, Joanna Miziołek, „Wprost”: Zapowiada się ciężki rok, ale niektórym jest łatwiej. Mamy tu na myśli Jacka Kurskiego. Czy nobilitacja dla osoby z poza kręgu bankowego to prezent mikołajkowy?
Aleksander Kwaśniewski: Nobilitacja żadna, to nie jest wielkie stanowisko w strukturach banku. Ktoś, kto pełnił podobną funkcję przed laty, wspomniał, że tego typu dziwne nominacje już się zdarzały, jak miało to miejsce w przypadku zięcia prezydenta Tadżykistanu. Dobra wiadomość jest taka, że Kurskiego nie będzie go w Warszawie.
Na długo?
Trudno powiedzieć. Może być tak, że w szybkim tempie zostanie wezwany do działań wyborczych. Wracając do sedna, takie nominacje ośmieszają Polskę i pokazują całkowitą ignorancję rządzących, nieliczenie się z opinią publiczną. Każdego dnia mamy podobne „kwiatki” – milionowa nagroda dla piłkarzy, nominacja dla Kurskiego, 700 milionów dla telewizji publicznej. To może wiązać się z silnym przekonaniem, że PiS tę władzę straci, więc może robić, co chce lub utratą wrażliwości i kontaktu z opinią publiczną, bo przyzwoitości nigdy nie mieli. Mówiąc wprost: popełniają potężne PR-owskie błędy.
Różnie bywa z takimi karierami. Bankowa przygoda Kazimierza Marcinkiewicza skończyła się skandalem obyczajowym.
Rozumiem, że na pierwszym etapie to był wielki sukces premiera Marcinkiewicza. Znalazł się w prestiżowym banku, zarabiał dobre pieniądze i jeszcze spotkał, jak mu się wtedy wydawało, partnerkę na drugą część życia. Nie przewiduję tego w sprawie Jacka Kurskiego. Myślę, że jego uczucia są w tej chwili stosunkowo świeże i ciągle kwitną. Zastanawia mnie sama postawa Kurskiego, którego – przy całym jego cynizmie – uważam za człowieka bardzo inteligentnego. Dziwię się, że nie czuje obciachu.
Na stronie NBP widnieje spora metryczka, która wskazuje, że ma duże osiągnięcia.
Wciskanie takiej argumentacji jest obrażaniem inteligencji ludzi. Co do kwalifikacji pewnie jedyne, co go łączyło z bankiem, to kredyt. Jacek Kurski należał do osób najbardziej wpływowych w obozie prawicy. Odchodzi na boczny tor, więc na otarcie łez dostaje wysoką gażę.
Zna pan ludzi, którzy pracują w Banku Światowym?
Znam. To eksperci, którzy wiedzą, co robić, jeśli chodzi o inwestycje energetyczne, infrastrukturalne, budowanie zapór. Nie sądzę, żeby Bank Światowy kredytował kwestie tworzenia telewizji, mediów. Bo tutaj Kurski miałby niewątpliwie duże kwalifikacje.
Stworzono azyl dla zasłużonego człowieka, ale to nie musi być na długo. Scenariusz, że wraca na łodzi z białym żaglem na kampanię, jest możliwy.
Wspomniał Pan wcześniej o premiach dla piłkarzy. Od jednego z polityków partii rządzącej usłyszałyśmy, że PiS jest obecnie takie samo jak Platforma i nie dostrzega już szarego człowieka.
Każda władza, długo siedząca na stanowiskach, ma ten problem. Rządzą już ósmy rok, a więc tyle, co kiedyś Platforma. Poziom wrażliwości po takim czasie zanika. Instynkt, który pozwalał wcześniej rozumieć potrzeby ludzi, słabnie. A w zasadzie już nie istnieje.
Może premier, obiecując premie piłkarzom, czuł się jak w swoim naturalnym środowisku, jak prezes banku. Wiedział, że z piłkarzami można się porozumieć jedynie za pomocą pieniędzy.
Zawsze miałem wrażenie, że jest w ogromnym stopniu inspirowany i motywowany przez public relations – badania i różne pomysły wizerunkowe. To zresztą wychodzi z jego korespondencji mailowej z współpracownikami. Mateusz Morawiecki jest pierwszym premierem, który w istocie jest też rzecznikiem prasowym własnego rządu. Być może jest w nim to, o czym panie mówią, ma naturę bankowca.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.