Z nieoficjalnych ustaleń „DGP” wynika, że Prawo i Sprawiedliwość swojej szansy w najbliższych wyborach parlamentarnych upatruje m.in. w korektach prawa wyborczego. Chodzi także o liczbę komisji wyborczych poza miastami, gdzie gęstość zaludnienia nie jest tak wysoka. Odległość do urny jest czasem czynnikiem, który może zniechęcić mniej zaangażowanych wyborców. Jarosław Kaczyński chciałby do maksimum wykorzystać fakt, iż poza dużymi ośrodkami jego partia cieszy się wysokim poparciem.
Szykuje się znaczący wzrost komisji wyborczych?
Do tej pory na potrzeby wyborów tworzonych było około 27 tys. obwodowych komisji. Rozmówca dziennika przekazał, że liczba ta miałaby się zwiększyć nawet o kilkadziesiąt procent. Inny dodawał, że chodzi nawet o 20 tys. takich miejsc, głównie w gminach wiejskich. Jak tłumaczono, w tych rejonach frekwencja wynosi średnio 35-40 proc., a proponowane zmiany miałyby tę statystykę poprawić.
Szykują się kosztowne wybory parlamentarne
Swoje szacunki PiS opiera na wyborach europejskich i parlamentarnych z 2019 roku. Wówczas im mniejsza była miejscowość, tym więcej procentowo głosów zyskiwał tam PiS. Ipsos wykazał wtedy 56 proc. poparcia dla PiS na wsi i 42 proc. w miastach. KO zyskało na wsi 17 proc., a w miastach 28 proc. Co więcej, partia rządząca chciałaby też lepiej wynagradzać mężów zaufania. Otrzymywaliby oni 50 proc. diety członka komisji. Mieliby też nagrywać prace komisji.
Dodatkowe koszty miałaby generować jeszcze konieczność liczenia głosów w pełnym składzie komisji. Wstępie rozmówcy gazety oszacowali je na pół miliarda złotych. Jak mówili w „DGP”, „trzeba będzie dosypać pieniędzy, ale na demokracji się nie oszczędza”.
Czytaj też:
Rozenek-Majdan zacznie przygodę z polityką? „Mogłaby pociągnąć naszą listę”Czytaj też:
Najnowszy sondaż. Topnieje poparcie dla PiS, KO na prowadzeniu