Z nieoficjalnych informacji, które uzyskał "Biełorusskij Partizan" wynika, że obecnie rozstrzyga się kwestia ewentualnej ekstradycji Rosjanina. Portal podkreśla jednak, że ambasada rosyjska w Mińsku nie potwierdziła informacji o zatrzymaniu obywatela Rosji.
Program o rozbiciu siatki agentów przez wewnętrzne służby bezpieczeństwa ma pokazać w niedzielę wieczorem białoruska telewizja ONT - zapowiada "Biełorusskij Partizan". Według niego, "dziennikarze białoruskich kanałów telewizyjnych otrzymali zadanie zrobienia obszernego materiału na temat operacji KGB i +polskich szpiegów+".
Minister, koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann powiedział, że "za wcześnie żeby komentować tę sprawę". "Musimy sprawdzić te doniesienia" - zaznaczył.
Indagowany przez Radio Swoboda w Mińsku rzecznik KGB Walery Nadtaczaeu ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył doniesieniom o akcji KGB. Odmówił wszelkich komentarzy, a później - jak podaje portal "Biełorusskije nowosti" - nie odbierał żadnych telefonów.
"Rozpoczęto postępowanie karne wobec pięciu obywateli, prowadzących na terytorium Białorusi działalność w interesie polskiego wywiadu" - powiedział cytowany przez Interfax pracownik KGB.
Według źródła agencji, wszczęto sprawę z artykułu 356 białoruskiego kodeksu karnego, a więc o "zdradę państwa". Zgodnie z tym artykułem, chodzi o "przekazanie tajemnic państwowych obcemu państwu, szpiegostwo, udzielenie obcemu państwu pomocy we wrogiej działalności, wymierzonej przeciw Białorusi w drodze przestępstwa", itd.
Oficjalnie w Mińsku nie potwierdzono na razie wiadomości na temat rozpracowania przez KGB siatki agentów polskiego wywiadu. Nie wiadomo, skąd "Biełorusskij Partizan" czerpał informacje o ich narodowości. Niezależni dziennikarze i przedstawiciele opozycji zwracają jednak uwagę, że już z depeszy Interfaksu wynika pośrednio, iż podejrzani muszą być obywatelami Białorusi.
Julia Kockaja, rzeczniczka byłego kandydata na prezydenta kraju Alaksandra Milinkiewicza, podkreśliła, że artykuł, z którego wszczęto śledztwo, mówi wyraźnie o przestępstwie popełnionym przez "obywateli Białorusi".
Podobna opinię wyraził dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut. Powiedział, że nic mu nie wiadomo, aby doszło do aresztowań wśród Polaków na Grodzieńszczyźnie.
Sekretarz prasowa ambasady RP w Mińsku Monika Sadkowska powiedziała, że polski konsulat nie miał zgłoszeń o zatrzymaniu obywateli polskich.
Zgodnie z białoruskim kodeksem karnym za przestępstwo z art. 356 grozi od siedmiu do 15 lat więzienia - pisze Interfax. Agencja dodaje, że gdyby zdrada państwa wiązała się ponadto z zabójstwem, podejrzani podlegają karze śmierci i konfiskacie majątku.pap, ss