Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka, której przewodniczy Grabarczyk, wysłuchała w poniedziałek informacji Ziobry na temat działań organów ścigania w śledztwie dotyczącym domniemanej korupcji w ministerstwie rolnictwa. Według ministra w sprawie "nie ma niczego, czego organa ścigania mogłyby się wstydzić".
3,5-godz. posiedzenie, otwarte dla mediów, zakończyło się bez żadnej decyzji komisji. Żaden z posłów nie złożył też wniosku, by odbyć zamknięte posiedzenie, na którym mogliby uzyskać więcej informacji na temat akcji CBA i działań prokuratury.
Według Grabarczyka z informacji ministra i zastępcy prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga, można wysnuć wniosek, że nie ma nadzoru nad działaniami Biura, a podstawy prawne działań CBA w tym przypadku budzą wątpliwości. Grabarczyk będzie rekomendował władzom PO złożenie wniosku o powołanie komisji śledczej w sprawie akcji CBA.
Ziobro zapewnił posłów, że była wiarygodna informacja o przestępstwie, wymagana do podjęcia przez CBA działań specjalnych, bo Biuro dostało wcześniej informację o możliwości płatnej protekcji przy odrolnieniu ziemi w ministerstwie rolnictwa. Ziobro dodał, że gdy CBA dowiedziało się, że dana osoba oferuje załatwienie odrolnienia ziemi, zaczęło akcję, którą zatwierdził Engelking, co sam Ziobro uznał za słuszne.
Engelking podał, że w sumie prowadzonych jest pięć postępowań prokuratorskich: bazowe śledztwo w sprawie powoływania się na wpływy w resorcie rolnictwa i płatnej protekcji; śledztwo w sprawie ewentualnego przecieku, który ostrzegł osoby podejrzane; postępowanie z zawiadomienia wójta gminy Mrągowo o sfałszowaniu dokumentacji wniosku o odrolnienie działki na Mazurach; śledztwo na temat domniemanego zagrożenia dla Leppera oraz piąte - wycieku do prasy materiałów z całej sprawy.
Ziobro podał, że w celu ustalenia, czy w ostatniej fazie akcji CBA doszło do przecieku, działania operacyjne podjęto jeszcze tego samego dnia. Zaznaczył, że nie może podawać jego szczegółów.
Ziobro potwierdził, że w sprawie akcji CBA w resorcie rolnictwa jest badany m.in. wątek wiceministra Henryka Kowalczyka, który w tym resorcie nadzoruje sprawy odrolniania ziemi. Kowalczyk mówił "Gazecie Wyborczej", że nie wiedział o akcji CBA. "Uważam się za uczciwego urzędnika i podpisałem dokumenty po sprawdzeniu tego, co do mnie prawnie należy (...) Uznałem, że wszystko jest w porządku, i dałem pozytywną opinię" - dodawał, podkreślając, że "nie jest ekspertem od podrabiania dokumentów".
Wiceprzewodnicząca komisji Julia Pitera (PO) pytała o podstawy działania CBA przy fałszowaniu dokumentów, które przedstawiane były Piotrowi R. i Andrzejowi K. W jej ocenie ustawa o CBA zakazuje łamania prawa - m.in. fałszowania dokumentów podczas działalności Biura. Ziobro i Engelking przekonywali, że korzystanie ze sfałszowanych dokumentów mieści się w granicach prawa i ustawa o CBA daje taką możliwość.
Również Katarzyna Piekarska (SLD) mówiła, że legalizowane mogą być dokumenty tożsamości ukrywające prawdziwe nazwiska agentów CBA, ale nie używane przez nich przy prowokacji dokumenty np. transakcji. W ocenie szefa resortu przepis pozwalający legalizować dokumenty, stanowiący, że kto takie dokumenty wytwarza i się nimi posługuje nie popełnia przestępstwa, dotyczy też wszelkich środków, jakimi CBA się posługuje.
Podczas posiedzenia całą listę pytań na temat działań CBA przedstawiły posłanki Samoobrony Marzena Paduch i Alina Gut.
Posłowie mieli też wątpliwości, czy była prawna podstawa do podjęcia akcji specjalnej CBA. Prok. Engelking, który podpisał wniosek szefa CBA o jej prowadzenie przyznał, że dopiero z informacji medialnych dowiedział się, że to jego podpis jest pod wnioskiem. Uzasadniał tym, że była to jedna z licznych akcji, na którą wyrażał zgodę i że na początku sprawy nie było mowy o Andrzeju Lepperze, bo ten fakt zapamiętałby.
Opozycyjni posłowie pytali jednak, do jakich w takim razie informacji o akcji miał dostęp, zezwalając na jej podjęcie. Engelking przyznał, że informacje służb są w takich przypadkach szczątkowe - zarówno przy uzyskiwaniu zgody prokuratora generalnego, jak i sądu - np. na podsłuch.
Ta operacja specjalna musiała być zatwierdzona, bo nie mogłem negować rzetelności okoliczności, które przedstawiła ta służba i zakładać, że chce wprowadzić w błąd prokuraturę. Ja zakładam pełną lojalność i rzetelność działania służb" - mówił Engelking.
"Tam są podpisy kilku funkcjonariuszy i zawsze szefa służby specjalnej. I to on ponosi odpowiedzialność za to, co w takim wniosku zostało ujęte. Dlatego nie miejcie państwo jakiegoś mylnego wrażenia, że służby sa poza kontrolą. One sa kontrolowane właśnie w taki sposób - niezależnie od działań sejmowej komisji ds. służb specjalnych" - powiedział zastępca prokuratora generalnego.
W prowadzonej od stycznia sprawie CBA zatrzymało 6 lipca Andrzeja K. i Piotra R., którzy mieli powoływać się na swoje kontakty w resorcie rolnictwa i oferować - w zamian za pieniądze - odrolnienie działki na Mazurach. Mieli również mówić, że dla załatwienia sprawy konieczna będzie łapówka dla szefa Samoobrony Andrzeja Leppera, do niedawna wicepremiera i ministra rolnictwa.pap, ss, ab