Ostrożne szacunki zachodnie mówią, że w bitwie o Sołedar najemnicy Wagnera stracili około 15 tysięcy ludzi. Wagnerowskie kanały na Telegramie twierdzą wręcz, że najemnicy potrzebują 25 do 30 tysięcy żołnierzy, żeby uzupełnić straty, poniesione w czasie pół roku szturmów na pozycje ukraińskie na Donbasie.
Ta ofiara krwi, poniesiona w imię zdobycia mało znaczącego miasteczka, okazuje się niezbędnym elementem wewnętrznej walki o wpływ na przebieg wojny, toczącej się na zapleczu Kremla. Biorą w niej udział z jednej strony twórca wagnerowców, Jewgienij Prigożyn, wspierany przez czeczeńskiego watażkę, Ramzana Kadyrowa a z drugiej minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu i generalicja, reprezentująca regularne siły zbrojne rosyjskiej federacji.
Wysoka cena małego sukcesu
Najnowsza odsłona tych zmagań dokonała się tuż po ogłoszeniu przez Prigożyna sukcesu w Sołedarze, gdy minister Szojgu ogłosił kolejne przetasowania na najwyższych szczeblach dowodzenia wojną na Ukrainie. Ich celem jest poddanie ściślejszej kontroli resortu tzw. operacji specjalnej, jak nazywają wojnę kremlowscy propagandyści.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.