Eliza Olczyk, „Wprost”: 9 stycznia miał się rozpocząć na Białorusi proces dziennikarza Andrzeja Poczobuta, oskarżanego przez reżim Łukaszenki o propagowanie faszyzmu.
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Nie rozpoczął się. Został przeniesiony na inny termin i to już po raz drugi. Za pierwszym razem podobno zachorował sędzia, ale ta choroba zbiegła się w czasie z planowaną wizytą szefa białoruskiego MSZ na posiedzeniu OBWE, w Łodzi. Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego MSZ nie otrzymał wtedy wizy, jako osoba objęta sankcjami Unii Europejskiej i nie mógł przyjechać. Natomiast szef białoruskiego MSZ Uładzimir Makiej miał zaplanowaną wizytę, ale nagle zmarł. Mniej więcej w tym czasie proces Poczobuta został odroczony.
Jak pani interpretowała to zdarzenie?
Zastanawiałam się, czy Białoruś nie chce przy okazji tego procesu czegoś wytargować, ale nie dotarły do mnie żadne informacje na ten temat – oficjalne lub nieoficjalne. Natomiast proces został przeniesiony na 9 stycznia, a teraz, z niewiadomych powodów, bo sędzia już chyba wyzdrowiał, proces znowu został przeniesiony, choć tylko o tydzień, na 16 stycznia.
Mam wrażenie, że reżim białoruski podchodzi do tego procesu jak pies do jeża. Wiadomo, że przesłanki do oskarżenia i skazania Poczobuta są bardzo słabe – klei się jakąś monstrualną sprawę z faktu złożenia wieńców i palenia świeczek na grobach żołnierzy AK i powojennego podziemia antykomunistycznego. I z tego władze chcą wywieść owo propagowanie faszyzm.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.