O eksplozji w Berdiańsku nad Morzem Azowskim informują nie tylko ukraińskie media, ale również prokremlowska agencja RIA Novosti, która potwierdza, że samochód należał do „lokalnej bizneswoman”, która „wcześniej była w aucie”. Natomiast mer sąsiedniego Melitopola Ivan Fedorov przekazał, że był to najprawdopodobniej zamach na Valentinę Mamai, która współpracowała z Rosjanami. Mer stwierdził, że „miłośniczka »ruskiego miru« miała gorące powitanie w postaci eksplodującego samochodu”.
Jak napisał Fedorov, kobieta „chętnie spotykała się z okupantami, zorganizowała pseudoreferendum i zdradziła patriotów Berdiańska”. „Teraz trzęsie się teraz w szpitalu ze strachu o swoje życie” – stwierdził. „Fajerwerki dla kolaborantów dopiero się zaczynają. Zdrajcy w Zaporożu powinni się przygotować!” – podsumował.
„Najbardziej destrukcyjna kolaborantka”
Ukraińskie media twierdzą, że Mamai była jedną z „najbardziej destrukcyjnych kolaborantek pracujących z Rosjanami”, która wydawała Ukraińców rosyjskim służbom. Niektórzy z nich mieli być torturowani, a nawet mordowani. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zamachu mieli dokonać partyzanci, którzy działają na terenach okupowanych przez Rosjan. Początkowo nie było wiadomo, czy Mamai przeżyła eksplozję. Niezależny kanał informacyjny Nexta twierdzi jednak, że kobieta żyje i ma jedynie lekki wstrząs mózgu.
Do bardzo podobnego zdarzenia doszło pod koniec grudnia, gdy w płomieniach stanął samochód Andrieja Szteby, kolaboracyjnego sołtysa wsi Liubimowka. Rosyjska, państwowa agencja TASS informowała, że „w samochodzie podłożono materiały wybuchowe”. Szteba nie przeżył eksplozji.
Czytaj też:
Wstrząs w ukraińskim rządzie po skandalu korupcyjnym. USA zabierają głosCzytaj też:
Świat reaguje na decyzję Niemiec. „Tanke shön”