Anka dowiedziała się o zaginięciu Iwony Wieczorek, gdy tylko media zaczęły pisać o nastolatce z Gdańska, po której ślad się urwał. Nie przypuszczała jeszcze, że tej sprawie poświęci lata, będzie przekopywać działki w Gdańsku i pozna mamę Iwony. Ale wtedy była na swoich najdłuższych w życiu wakacjach, tuż po maturze. Pojechała do Sandomierza, gdzie miała rodzinę i znajomych. Szykowała się na wyjście do tamtejszego klubu, kiedy odebrała telefon.
– Jak leci? – usłyszała w słuchawce od bliskiej osoby.
– A wybieramy się na imprezę – odpowiedziała.
– Uważajcie na siebie. W tym klubie, co czasem chodzicie w Sopocie, zaginęła dziewczyna. Wyszła i nie ma po niej śladu. Nie wiadomo, co się stało.
Pamięta, że nie potrafiła się dobrze bawić. Nie dawało jej spokoju pytanie, o jaką dziewczynę może chodzić. Gdy tylko wróciła do domu, zaczęła szukać informacji.
– Śledziłam wszystko. Nawet wtedy, gdy temat zaczął cichnąć, bo przecież Iwona rozpłynęła się w powietrzu – opowiada Anka.
– Przyciągnęła mnie tajemniczość i wielowątkowość tej sprawy. Zastanawiałam się, co by się stało, gdybym była na miejscu Iwony. Ale kiedy dotarłam do jej bliskich, zobaczyłam ich ból, zaczęło mnie to wszystko dotykać prawie tak, jak ich. Oczywiście, to nigdy nie będzie to samo, ale czuję, że Iwona jest mi bliska – Anka zawiesza głos.
– Trochę jakby przyszła z zaświatów i powiedziała: ty jesteś tą osobą, która ma być przy mojej matce i mi pomóc – stwierdza.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.