Narciarze wsiadają na jednoosobowy wyciąg, który pamięta jeszcze czasy PRL. Zjeżdżają najdłuższą w Gorcach nartostradą, oświetloną i sztucznie naśnieżaną. Tegoroczny sezon w Porębie Wielkiej rozpoczął się tak, jak gdyby nigdy nic. Właściciel ośrodka Ostoja Koninki otwiera stok co roku, mimo że od lat urzędnicy próbują zmusić go do rozbiórki samowoli budowlanych, których część powstała w parku narodowym. Mieszkańcy alarmują też, że górski potok zatruły ścieki z ośrodka wypoczynkowego.
– Inwestorowi bardziej opłaca się zapłacić grzywnę niż rozbierać nielegalnie wybudowane i działające, a więc przynoszące zysk, inwestycje – oburzają się ekolodzy. – Sprawa pokazuje nieudolność administracji państwowej i organów ścigania – stwierdzają.
– Zatruwa potok ściekami, uruchamia wyciąg bez odpowiednich odbiorów, wybudował nielegalne oświetlenie stoku, naśnieża bez zezwolenia, wyciął ponad 200 drzew – wylicza grzechy właściciela ośrodka Marek Zapała, jeden z mieszkańców Poręby Wielkiej. – Mógłbym wymienić jeszcze więcej – zastrzega.
Poręba Wielka znana była jako letnisko już przed wojną, jednak zimą turyści zaczęli przyjeżdżać kilka dekad później. Na początku lat 80. nad potokiem Koninka jeden ze swoich ośrodków wypoczynkowych wybudowała krakowska Huta im. Lenina. Później uruchomiono kolej linową pod szczyt Tobołowa, dobudowano wyciągi orczykowe. Narciarze nie mogli jednak liczyć ani na sztuczny śnieg, ani na oświetlenie, więc jazdę kończyć musieli wraz ze zmrokiem. To się zmieniło, gdy po latach ośrodek przejął Józef Pasek.
– Stok potrzebował modernizacji, trzeba było wyprofilować trasy narciarskie, naśnieżanie niby jakieś działało, ale zupełnie niewydajne. Świat się rozwija, są armatki śnieżne i nowoczesne ratraki, a w Koninkach czas się zatrzymał – uważa Pasek. – Można było to zrobić zgodnie z procedurami, ale dyrekcja parku wszystko blokuje.