„W kraju były braki produkcji żywnościowej, więc musieliśmy wprowadzić kartki i nimi jako tako utrzymaliśmy sytuację na jakiś czas. Później okazało się, że mamy wydzielone kwoty na drewno, ropę, rzadkie metale i bawełnę na barter. W skrócie mówiąc, dalej szło w ten sposób – umowy były zawarte z Bóg wie jakimi firmami. Firmami były jawnie i absolutnie podstawione jednodniówki. Licencje naszym petersburskim wydawał komitet ds. kontaktów międzynarodowych, czyli Putin. Podpisywał je on sam, ale rzadko, a częściej jego zastępca Anikin. Oni nie mieli prawa wydawać takich licencji. Nasze towary wyjeżdżały za granicę, a żywność do nas nie przyjeżdżała. Ta historia mocno związała ze sobą Sobczaka i Putina, to widać we wszystkich dokumentach. A jak tylko Borys Nikołajewicz [Jelcyn] oddał władze Władimirowi Władymirowiczowi [Putinowi], to Anatolij Aleksandrowicz [Sobczak] uznał, że to już i że może bezpiecznie wrócić do kraju pod opiekę Putina. Zrobił to i absolutnie się mylił”.
Słowa te wypowiedziała była petersburska radna miejska Marina Salje. Była ona prawdopodobnie pierwszą osobą, która publicznie oskarżyła Putina o kradzież, machlojki i łamanie prawa. Miało to miejsce w 1992 r., w trakcie posiedzenia petersburskiej rady miejskiej, kiedy to Marina Salje (wraz z Jurijem Gladkowem) przewodzili miejskiej komisji śledczej ds. działalności Władimira Putina, przewodniczącego komitetu ds. kontaktów zewnętrznych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.