Przypomnijmy: w październiku ubiegłego roku w Zalasewie niedaleko Poznania spłonął dom jednorodzinny. Po ugaszeniu płomieni strażacy odkryli w pogorzelisku zwłoki czterech osób.
Wszystko wskazywało na to, że małżeństwo – 55-letnia kobieta i 61-letni mężczyzna – oraz dwójka ich dzieci w 9 i 14 lat. Jednak co najbardziej szokujące, pożar mógł okazać się próbą zatuszowania zabójstwa.
Potwierdzono tożsamości wszystkich ofiar
Jak donosi RMF FM, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu ujawniła właśnie najnowsze ustalenia ze śledztwa ws. tej tragedii. Nie ma już żadnych wątpliwości w kwestii tożsamości ofiar.
– Po miesiącach prac zidentyfikowaliśmy tożsamość dwóch osób – 55-letniej kobiety oraz 14-letniej córki. Stan zwłok kobiet nie pozwalał nam wcześniej na dokładną identyfikację. Udało się to zrobić po wykonaniu testów DNA. Zgłosił się do nas brat zmarłej 55-latki- poinformował prok. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Kobieta zginęła od ciosu w głowę
Śledczy ujawnili również, że udało się ustalić przyczynę śmierci kobiety. Potwierdziły się wcześniejsze spekulacje, że 55-latka została zamordowana. Niewykluczone, że taki sam los spotkał jej córkę.
– Było to uderzenie w głowę narzędziem tępokrawędzistym. W przypadku dziewczynki, nie możemy jednoznacznie określić okoliczności śmierci. Nie pozwala na to stan, w jakim zachowało się ciało – uzupełnił prok. Wawrzyniak.
Co ustalono dotychczas w śledztwie?
Przypomnijmy, co wcześniej udało się ustalić prokuraturze. Pożar domu został wzniecony celowo – nieznany sprawca rozlał w pokojach benzynę, a następnie ją podpalił.
9-letni chłopiec również zginął od uderzeń narzędziem tępokrawędzistym. Natomiast 61-latek zmarł w wyniku uduszenia – na jego głowie znajdował się worek.
Odnaleziono także prawdopodobne narzędzie zbrodni, na którym ujawniono materiał DNA pochodzący właśnie od 55-latki i dwójki dzieci. Choć przebieg wydarzeń może wydawać się jednoznaczny, prokuratura wciąż ustala, co właściwie stało się tuż przed pożarem.
Czytaj też:
Pożar w szkole w Łodzi. Nieoficjalnie: Zapaliły się plastikowe zabawkiCzytaj też:
Samochód spłonął. Kierowca miał ponad 2 promile