Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Popiera pani inicjatywę Donalda Tuska ws. marszu 4 czerwca? Swój udział zapowiedzieli m.in. Lech Wałęsa, Marta Lempart oraz działacze Nowej Lewicy.
Prof. Joanna Senyszyn: Oczywiście, im więcej nas będzie, tym lepiej. Powinno być przynajmniej 500-600 tys. osób, tak jak w 1956 roku, gdy Gomułka przejął władzę. Nie było wtedy telefonów, internetu, a Polacy potrafili się zgromadzić, żeby wyrazić radość, że skończyła się epoka stalinowska i wchodzimy w nowe czasy, które dają nadzieję na lepsze.
Pół miliona uczestników to byłaby manifestacja siły przeciwników PiS.
Inne partie opozycyjne – PSL i Polska 2050 dystansują się od tego pomysłu.
Tego dnia wszystkie ugrupowania demokratycznej opozycji powinny mieć zaplanowaną jedną manifestację. Tłumaczenie, że ma się inne plany na 4 czerwca jest śmieszne, ale – jak mówi przysłowie – „złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy”. To przedwyborcza gra Hołowni i Kosiniaka. Nie chcą się dogadać w sprawie wspólnej listy i stroją fochy. Żałuję, bo Polacy oczekują, że opozycja będzie trzymać się razem i wspólnie wystartuje nie tylko do Senatu, ale przede wszystkim do Sejmu. Wyborcy nie chcą mieć dylematu, na którą listę zagłosować.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.