Taneczna kariera Krzysztofa Bosaka wisi na włosku - donosi "Fakt". Gazeta zastosowała prowokację - udając współpracowników Radia Maryja namawiała Bosaka do rezygnacji z udziału w "Tańcu z gwiazdami". Teraz posła przekonują do tego koledzy. Wojciech Wierzejski obiecał, że zakaże mu tańczyć w telewizji.
"Fakt" użył podstępu, do czego się przyznaje. Pisze, że dzięki temu wyszło na jaw, że dla Ligi Polskich Rodzin niezwykłe ważne jest to, co sądzi ojciec Tadeusz Rydzyk.
Dziennikarze gazety najpierw zadzwonili do Krzysztofa Bosaka, podając się za nieistniejącego księdza Roberta, asystenta Rydzyka. I zgodnie z rzekomym poleceniem szefa poprosili, by zrezygnował z tańca przed telewizyjnymi kamerami.
"Jeżeli by się okazało, że wybory odbędą się jesienią, to zrezygnuję" - zadeklarował Krzysztof Bosak dziennikarzom. A potem w SMS-ie wysłał im pozdrowienia dla ojca dyrektora.
Chwilę później, również jako ksiądz Robert, dziennikarz "Faktu" zatelefonował do posła Wojciecha Wierzejskiego. Utrzymywał, że według o. Rydzyka pląsy Bosaka rzucają cień na całe LPR. Poseł Wierzejski, nie wiedząc, że pada ofiarą prowokacji, zaczął tłumaczyć, że już wcześniej próbował odwieść kolegę od udziału w show, który - podobnie jak ksiądz Robert - uważa za zbyt frywolny. Mało tego, obiecał zadzwonić do Bosaka. No bo, czego się nie robi dla ojca dyrektora - konkluduje dziennik.