"Dziennik": Co pana łączy z prezesem PZU SA Jaromirem Netzelem?
Janusz Kaczmarek: W ostatnim czasie prezes przekazał mi dokumenty dotyczące podejrzenia wyłudzenia 13 mld zł z PZU. Tej sprawy dotyczyły nasze ostatnie spotkania, które dziś mają stanowić dowód na moją zdradę operacji CBA. Mogę jedynie dodać, że dokumenty te wskazują na chęć ukrycia tej afery przez konkretne osoby.
"Dziennik": Przesłuchano już świadków mających potwierdzić pana niewinność?
J. Kaczmarek: Ależ skąd. Dyrektorowi CBŚ Jarosławowi Marcowi nie postawiono żadnych zarzutów. Za to odebrano mu telefony, dokonano przeszukań w gabinecie i mieszkaniach. Wiem, że usłyszał propozycję: bardzo wysoka podwyżka w zamian za napisanie wniosku o przejście na emeryturę. Jednak odrzucił tę propozycję. Pozostał w służbie, trafił do tzw. zamrażarki, czyli grupy stanowisk tymczasowych. Komendant główny policji został potraktowany bardzo podobnie.
"Dziennik": Może pan potwierdzić, że z polecenia Ministerstwa Sprawiedliwości służby specjalne podsłuchiwały dziennikarzy krytycznie piszących o min. Ziobrze
J. Kaczmarek: Mogę powiedzieć, że minister Ziobro miał stale rosnącą czarną listę dziennikarzy.
"Dziennik": Obawia się pan zatrzymania po powrocie do kraju?
J. Kaczmarek: Muszę się tego spodziewać. Ale jestem przekonany, że ta awantura skończy się kompromitacją ministra sprawiedliwości, bo jestem niewinny.