Amerykańscy urzędnicy uważają, że to proukraińscy agenci w Rosji przeprowadzili z początkiem maja atak dronów na Kreml. Maszyny miały – jak donosi CNN – wystartować z terytorium Rosji, a nie tak – jak twierdził dotychczas Kreml – z Ukrainy.
Jeden z dronów miał spaść wówczas we wsi Illinskjie, trzy kilometry od rezydencji rosyjskiego prezydenta w Nowo-Ogariowie. Kolejna maszyna runęła we wsi Znamenski, gdzie znajduje się majątek przyjaciela Putina Giennadija Timczenki, a w sąsiedztwie – rezydencja premiera Michaiła Miszustina. „W pobliżu mieszka ojciec gubernatora obwodu moskiewskiego, senator Jurij Woronow i minister obrony Siergiej Szojgu” – przekazano.
Ukraińscy agenci w Moskwie. To oni mają stać za atakami dronów
„Ukraina rozwinęła komórki sabotażowe w Rosji, składające się z mieszanki sympatyków proukraińskich i agentów dobrze wyszkolonych w tego rodzaju działaniach wojennych. Miały zostać im dostarczone drony wyprodukowane w Ukrainie” – donosi CNN powołując się na źródła w amerykańskim wywiadzie.
Nie jest jednak jasne, czy pozostałe ataki dronów z ostatnich dni były przeprowadzane w ten sam sposób. Chodzi o nalot na dzielnicę mieszkalną pod Moskwą i kolejny atak na rafinerie ropy naftowej w południowej Rosji.
By dostarczyć drony na terytorium Rosji, Kijów ma wykorzystywać liczne „luki” na granicy rosyjsko-ukraińskiej, czasami przekupując straż graniczną i służby odpowiedzialne za jej ochronę. „Wszyscy są zajęci przetrwaniem, więc pieniądze czynią cuda” – opisuje CNN oficer wywiadu z jednego z europejskich krajów.
Choć naloty prowadzone są od ubiegłego roku, to znacznie nasiliły się w ostatnich tygodniach. – To efekt wielomiesięcznych prac Ukrainy nad stworzeniem komórek dywersyjnych w Federacji Rosyjskiej – mówi jedno ze źródeł CNN.
Czytaj też:
Niespodziewany komunikat Kremla: Putin uważa negocjacje za korzystniejsze od kontynuowania wojnyCzytaj też:
Ramzan Kadyrow zaniepokojony sytuacją przy granicy z Rosją. „Czekamy na rozkaz”