Za tymczasowym aresztowaniem Łyżwińskiego było 327 posłów, 68 było przeciw, a 9 wstrzymało się od głosu. Za uchyleniem immunitetu głosowało 392 posłów; przeciwko było 10, a 2 się wstrzymało.
Łódzka prokuratura chce postawić posłowi siedem zarzutów, w tym gwałtu, w związku z tzw. seksaferą w Samoobronie.
Tuż przed głosowaniem nad wyrażeniem zgody na uchylenie immunitetu Janusz Maksymiuk (Samoobrona) wniósł o przerwanie obrad do piątku.
Maksymiuk podkreślił, że wcześniej Sejm powinien wysłuchać informacji szefa sejmowej spec-komisji Pawła Grasia (PO) o wypowiedziach byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka m.in. przed tą komisją. Kaczmarek twierdził m.in., że prokuratura i służby specjalne są narzędziem w rękach władzy.
Maksymiuk dodał, że skoro Sejm uchylił już immunitet Łyżwińskiemu, to ten w każdej chwili może zostać wezwany przez prokuraturę do złożenia zeznań w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie, dlatego przerwa w posiedzeniu Sejmu nie zaszkodzi temu śledztwu.
Jeszcze przed głosowaniem w Sejmie, kierujący klubem Samoobrony Krzysztof Sikora poinformował, że zwrócił się do marszałka o przełożenie z czwartku na piątek punktu dotyczącego uchylenia immunitetu posłowi Stanisławowi Łyżwińskiego, ale Ludwik Dorn się na to nie zgodził.
Sikora argumentował, że zgodnie z regulaminem, poseł ma prawo zabrać głos w swoim imieniu. Jak dodał, to prawo zostało Łyżwińskiemu odebrane i przypomniał, że poseł jest w szpitalu, z którego prawdopodobnie zostanie wypisany w piątek i gdyby dotyczący go punkt został przełożony, mógłby wystąpić w Sejmie.
Sprawa immunitetu Łyżwińskiego już raz została przełożona - ze środy na czwartek.
Obecny na konferencji prasowej adwokat Łyżwińskiego mecenas Wiesław Żurawski oświadczył, że liczył, iż Ludwik Dorn dochowa wierności zasadom głoszonym przez jego ugrupowanie polityczne i umożliwi posłowi Łyżwińskiemu zajęcie stanowiska w tej sprawie.
Żurawski powiedział, że ma potwierdzoną informację, że w piątek w godzinach przedpołudniowych Łyżwiński będzie mógł być wypisany ze szpitala. "Uruchomi się takie środki transportu, które w rozsądnym czasie pozwolą przewieźć go bezpośrednio ze szpitala na salę sejmową" - dodał.
Mecenas powiedział, że tylko sam Łyżwiński może wypowiedzieć się przed Sejmem i nie może tego zrobić za niego jego pełnomocnik, nawet gdyby był posłem.
Łyżwiński, który przebywa w gdańskim szpitalu, uważa, że został pozbawiony prawa do obrony.
"Jeżeli ktokolwiek mówi dziś z układu rządzącego, że w Polsce mamy demokrację, to jest wielkie nieporozumienie. Podejrzewam, że gdybym był dzisiaj w prosektorium, to też by w to nie uwierzyli i głosowali za uchyleniem immunitetu i aresztowaniem" - powiedział dziennikarzom.
Łyżwiński przebywa w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku od poniedziałku, z podejrzeniem choroby wieńcowej. Nie wie, kiedy będzie mógł opuścić szpital.
Poseł zaznaczył, że od początku ujawnienia tzw. seksafery deklarował, że dobrowolnie zrzeknie się immunitetu.
"Tymczasem wielki strach ogarnął tych, którzy boją się tego, co mam do powiedzenia. I dlatego postanowiono, żebym nie mógł w Sejmie wystąpić, bez względu na to, czy jestem w stanie, czy też nie" - powiedział. Podkreślił, że ma dokumenty, które "odtworzą całą drogę seksafery, kto ją finansował, kto za tym stał".
Na pytanie, czy boi się aresztowania, poseł odpowiedział: "Człowiek, który mówi, że niczego się w życiu nie boi, to nie do końca ma dobrze ze zmysłami. To jest sprawa typowa polityczna. Pójść do więzienia za politykę w rzekomo IV RP to może nie przyjemność, ale pewna satysfakcja".
Łyżwiński jest pewien, że w sprawie tzw. seksafery doszło do ręcznego sterowania prokuraturą. "Tu chodzi o metodę tego typu: areszt, przetrzymywać 3-4 lata, nie przesłuchiwać i w ten sposób niszczy się polityka" - dodał.
Łódzka prokuratura chce postawić Łyżwińskiemu siedem zarzutów - zgwałcenia kobiety, wielokrotnego wykorzystania seksualnego Anety Krawczyk oraz trzech innych kobiet, nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży oraz podżegania do porwania biznesmena. Łyżwińskiemu może grozić kara do 10 lat więzienia.
W ubiegłej kadencji, w 2004 r. Sejm zgodził się na zatrzymanie oraz tymczasowe aresztowanie byłego posła SLD Andrzeja Pęczaka. Pęczak przebywał w areszcie ponad 25 miesięcy. Jako pierwszy poseł w III RP trafił do niego 20 listopada 2004 roku. Dzień wcześniej Sejm zgodził się na jego zatrzymanie i aresztowanie. Został zwolniony w styczniu 2007 r.ab, pap