Po odczytaniu pierwszej części stenogramów, na wniosek opozycji Sejm zdecydował o przerwaniu obrad do wtorku do godz. 12.30. Marszałek ma wówczas kontynuować odczytywanie. Opozycja ma nadzieję, że dojdzie wówczas też do głosowania nad wotum nieufności dla Ziobry, złożonym przez PO.
Tajna część posiedzenia Sejmu na której Dorn odczytywał stenogramy rozpoczęła się w piątek po godz. 23.00. Katarzyna Piekarska (SLD), która po godzinie opuściła salę posiedzeń oceniła, że stenogram jest interesujący i wart wysłuchania. Mówiła, że na sali jest więcej posłów niż się spodziewała, a marszałek czyta tekst "wyraźnie i w dobrym tempie".
Jerzy Fedorowicz (PO) ujawnił z kolei, że Dorn nie czyta niektórych fragmentów, które uznaje za ściśle tajne, co wzbudziło protest części posłów.
Według rzecznika marszałka, Witolda Lisickiego, skróty polegały na "pominięciu nazwisk osób bądź charakterystyk zbiorów osób, co spowodowane było obawą, że ich przekazywanie, nawet w reżimie tajności może ujawnić nieuprawnionemu kręgowi osób informacje o legalnych postępowaniach operacyjnych lub karnych w fazie przedprocesowej". Podał, że skróty obejmują nie więcej niż pół strony maszynopisu.
Po zapoznaniu się ze stenogramami opozycja jeszcze głośniej domaga się odwołania ministra sprawiedliwości.
Zdaniem rzecznika Samoobrony Mateusza Piskorskiego, Ziobrę należy odwołać szybko, a drugim krokiem powinno być wyciągnięcie wobec niego konsekwencji przewidzianych w konstytucji.
"Znalazł się on (Ziobro) pod bardzo poważnymi oskarżeniami ze strony swojego dotychczasowego kolegi, (trzeba odsunąć) Ziobro od możliwości wpływania na bieg spraw, które jego dotyczą" - mówił wiceszef PO Bronisław Komorowski.
W ocenie szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, treść stenogramu to "swoisty akt oskarżenia". "Mamy na pewno bardzo poważną podstawę do tego, aby żądać natychmiastowego odwołania ministra sprawiedliwości" - podkreślał.
Według relacji szefa SLD, informacje ze stenogramów dotyczą świata polityki i mediów. "To są informacje, które gołym okiem widać, że się krzyżują" - mówił. Zaznaczył przy tym, że są wskazane w jakimś stopniu źródła informacji, więc - jak ocenił - "nie jest tak, że ktoś coś sobie wymyślił".
W ocenie lidera LPR Romana Giertycha, zeznania Kaczmarka, są "mocno udokumentowane, bardzo wiarygodne", choć jeszcze muszą być zweryfikowane. Dodał, że w związku z tym nasuwa się wniosek, iż premier powinien przemyśleć podanie się do dymisji gdyż "będzie musiał bronić się przed zarzutami o charakterze karnym".
"Drugi wniosek jest taki, że gdybym dzisiaj był posłem PiS-u to wystąpiłbym z tego klubu i partii" - podkreślił. "Nikt uczciwy, nikt sprawiedliwy i nikt prawy od dnia dzisiejszego z czystym sumieniem nie może należeć do PiS-u i nie ma co do tego wątpliwości" - dodał.
"Jestem nie tylko porażony, ale w ogóle zniesmaczony. (...) Nie przypuszczałem, że coś takiego mnie w ogóle spotka" - tak Fedorowicz ocenił to, co usłyszał. Według niego, posłowie wszystkich opcji bardzo to przeżywają, "wychodzą pogięci psychicznie". "Bagno" - komentował Witold Gintowt-Dziewałtowski (SLD).
Piotr Gadzinowski (SLD) mówił, że gdy słuchał stenogramu to przypomniała mu się opowieść o Frankensteinie, który chciał zmienić na lepsze świat, a "wiadomo jak to się skończyło".
PiS broni Ziobry, mówiąc, że zeznania Kaczmarka w dużej części odnoszą się do ministra sprawiedliwości, ponieważ jest to polityk, który ma dużą popularność w społeczeństwie. Według wiceszefa klubu PiS Tomasza Markowskiego, atak na szefa resortu sprawiedliwości jest bezprecedensowy, bo to on "w szczególny sposób podjął walkę z korupcją".
Słowa Kaczmarka są wykorzystywane do "brutalnej gry politycznej" - uznał Markowski. Mówił, że stenogramy mogłyby być całkowicie jawne, gdyby szef speckomisji Paweł Graś (PO) zdjął z nich klauzulę tajności.
"Dochodzimy do wniosku, że relacje Kaczmarka były drobiazgowo przygotowane, każde zdanie jest wyważone. Mamy do czynienia z człowiekiem, który według nas realizuje określony plan" - mówił zastanawiając się, czy to plan człowieka, który mógł popełnić przestępstwo i próbuje wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości, czy też plan ten ma służyć obaleniu rządu.
Przed godz. 3.00 nad ranem Dorn ogłosił przerwę w obradach i zwołał Konwent Seniorów. Opozycja domagała się przerwania obrad do wtorku. Ten wniosek nie został poddany pod głosowanie z powodu braku kworum. Dorn poinformował, że po godzinnej przerwie będzie kontynuował odczytywanie posłom drugiej części stenogramu.
Jak poinformował Dorn, w wyjaśnieniach Kaczmarka są omówione okoliczności odwołania go ze stanowiska ministra SWiA. "Mogę stwierdzić, że co najmniej w tym punkcie to, co powiedział pan Kaczmarek to bardzo zręczna mieszanina półprawd i całkowitych kłamstw" - ocenił marszałek.
W trakcie przerwy opozycji udało się wezwać do Sejmu nieobecnych posłów. W rezultacie, w głosowaniu zdecydowano o przerwaniu posiedzenia do wtorku. Marszałkowi pozostało do odczytania ponad 90 stron stenogramów.
Komentując to Markowski powiedział dziennikarzom: zwyciężyło brutalne prawo większości. Według niego, przełożenie dalszego odczytywania stenogramu będzie pretekstem do składania wniosków przeciw rządowi i być może odsunięcia przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Markowski zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami, że podczas drugiej, właśnie piątkowej, rozmowy ze speckomisją "Kaczmarek na pewno (...) nie powiedział większych rewelacji" i dlatego nie rozumie, dlaczego wszyscy posłowie muszą się ponownie zjeżdżać do Sejmu we wtorek.
W ocenie Markowskiego, być może chodzi o to, żeby nie było przedterminowych wyborów. "Zaczynam powątpiewać w ideę wcześniejszych wyborów, zaczynam wierzyć w to, że nastąpiło porozumienie od LPR-u przez Samoobronę, Platformę po SLD, po to, żeby zbudować jakąś koalicję, jakąś większość. Nie wiem, czy to będzie konstruktywne wotum nieufności, czy będzie rząd techniczny, ale dzisiaj już możemy zacząć mówić, że coś takiego powstanie, z udziałem wszystkich tych ugrupowań" - powiedział.
Pytany, czy posłowie PiS, którzy słuchali stenogramu byli przerażeni, jak twierdzili posłowie opozycji, odparł, że rzeczywiście były tam opisane "koszmarne rzeczy", ale układa się to wszystko w zaplanowane działanie.
"Mówiąc wprost są tam koszmarne rzeczy opisane, ale trzeba powiedzieć, że to są idealnie wyważone zarzuty, idealnie skrojony garnitur do sytuacji, po to, żeby stworzyć nową sytuację polityczną" - ocenił.
Według wiceszefa klubu PiS, Kaczmarek w stenogramie "jawi się jako anioł pośród diabłów tego rządu, który się tam jakoś tak dziwnie zagubił, że przez wiele miesięcy współdziałał, czując chyba głębokie obrzydzenie do tych wszystkich współpracowników i do siebie, że w ogóle musi tam być".pap, ss