Kanclerz Olaf Scholz wydaje się ciągle wierzyć w skuteczność niemieckiej taktyki obłaskawiania agresywnych reżimów przez handel. Co prawda wobec Rosji poniosła ona spektakularną klęskę, ale Niemcy z uporem godnym lepszej sprawy próbują ją ciągle stosować wobec Chin.
Nie oglądają się przy tym ani na sojuszników amerykańskich, ani nawet na Komisję Europejską, na której czele stoi była niemiecka minister obrony, Ursula von der Leyen. Przestrzega ona UE przed zgubnymi skutkami uzależnienia europejskiej gospodarki od inwestycji w Chinach. Zaprezentowana przez nią nowa strategia bezpieczeństwa ekonomicznego UE, zakłada o wiele ostrożniejsze relacje handlowe z Chinami. Jest to zgodne z postulatami USA, szukającymi w Unii sojusznika w rywalizacja z Pekinem.
Problem w tym, że w Europie nie każdy chce von der Leyen słuchać.
Szef unijnej dyplomacji, Josep Borrell pozwolił sobie nawet na afront pod adresem przewodniczącej, nazywając zaprezentowaną 20 czerwca strategię interesującym wykładem, który nie reprezentuje jednak sztywnej pozycji Unii Europejskiej.
Von der Leyen całkowicie zignorowali także Niemcy. W dniu prezentacji jej nowej strategii bezpieczeństwa ekonomicznego UE urządzili oni wielką fetę z udziałem prominentnych przedstawicieli chińskich elit politycznych i biznesowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.