Michał Banasiak, Wprost: Rozpad Rosji to realny scenariusz czy raczej myślenie życzeniowe?
Kuba Benedyczak: Parafrazując klasyka, Prigożyn zawiódł 40 milionów Polaków. My, Polacy, ale też jakaś część Zachodu, regularnie wieścimy rozpad Rosji, bo chcielibyśmy, by doszło do czegoś na kształt rozpadu Związku Radzieckiego. Te nadzieje wykorzystuje rosyjska propaganda, która podkreśla, że tylko Władimir Putin jest gwarantem przetrwania Rosji. Przecież w lichych latach 90. to on wyciągnął ją z biedy i poradził sobie z problemami wewnętrznymi. Pospawał Rosję w miejscach grożących destrukcją.
Skoro więc rozpadem kraju straszą nawet w Rosji, to może zagrożenie rzeczywiście jest duże?
Dziś nie ma ku temu przesłanek. Natomiast biorąc pod uwagę zróżnicowanie religijne i kulturowe Rosji, czy historię buntów zamieszkujących ją ludów nierosyjskich, w przeciągu następnych dekad Czeczenia czy Tatarstan znów mogą upomnieć się o niepodległość.
W początkach branki do wojska, widzieliśmy wyrazy sprzeciwu w niektórych republikach, takich jak właśnie Tatarstan czy Dagestan. Dotyczyły co prawda oburzenia na warunki rekrutacji i sięgania po mężczyzn z prowincji, a nie sprzeciwu wobec wojny czy władzy, ale jak na Rosję i tak były zaskakująco odważne.
W Tatarstanie i kilku innych republikach doszło do podpalania komisji poborowych czy zamieszek. Ale rzeczywiście chodziło o warunki rekrutacji, a nie to, że w ogóle została ogłoszona. Mieszkańcy tych regionów sprzeciwiają się ich dyskryminacji i wykorzystywaniu. Na sztandarach nie było jednak haseł niepodległościowych.
Dlaczego ich nie było i nie ma? Przecież aspiracje niepodległościowe tych regionów są znane od lat.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.