„500 dni rosyjskiej napaści na Ukrainę. 500 dni dzielnego ukraińskiego oporu. 500 dni niezłomnego europejskiego wsparcia dla Ukrainy” – napisała w sobotę w mediach społecznościowych szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen. Ta sama Europa jednak wyraża święte oburzenie faktem, iż Kijów chce użyć na okupowanych przez Rosję terytoriach bomb kasetowych – tych samych, których Rosja regularnie używa na froncie (na przykład na odcinku kupiańskim to jeden z najpopularniejszych pocisków) i z czym świat przez 500 dni absolutnie nic nie zrobił, choć są zabronione prawem międzynarodowym.
To zresztą trochę jak z całą pomocą, która trafia na front o wiele później, niż w danym momencie jest potrzebna, ale to tylko pokazuje, że faktycznie „jednym wojna, innym biznes”, co nie wróży nic dobrego i nie pozwala mieć nadziei na szybkie wypędzenie ruskiego agresora zza naszej wschodniej granicy.
500 dni wojny. „Ukraińcy postanowili pokazać, co dla nich znaczy symbolika”
500. dzień pełnoskalowej wojny, która tak naprawdę trwa już ponad 9 lat jako wojna zapomniana gdzieś na dalekim Donbasie, to dzień 50. urodzin generała Wałerija Załużnego, naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy. Życzenia płynęły z każdej strony, znów pojawiły się komentarze, że to przyszły prezydent Ukrainy, legendą bowiem owiane są jego relacje z obecnym – Wołodymyrem Zełenskim.
Czytaj też:
Ukrainiec potrafi: dwie deskorolki, taczki, akumulatory i kamera. „Jedziemy na ruskie pozycje i bum”
A ten ostatni pokazał w sobotę, że dusza aktora w nim nie umarła. Rano pojawił się na Wyspie Węży (to tam, gdzie na początku rosyjskiej agresji padły słynne słowa posyłające krążownik Moskwa w jedynym słusznym kierunku, w którym finalnie Ukraińcy posłali go 14 kwietnia 2022 roku). Za to z Turcji przywiózł niespodziankę. Razem z nim do domu wrócili internowani w tym kraju przywódcy obrony mariupolskiej Azowstali, czyli Denys Prokopenko, Swjatosław Pałamar, Serhij Wołynśkyj, Ołeh Chomenko, Denys Szłeha.
Warto zaznaczyć, że wszyscy oni mieli przebywać na terenie Turcji do czasu zakończenia działań wojennych. Co więc się stało, że jednak udało się ich zabrać? Tego nie wie nikt. Nawet Kreml, bo jego rzecznik Dmitrij Pieskow był wyraźnie zaskoczony takim obrotem sprawy.
– Rosja nie została ostrzeżona o przekazaniu dowódców Azowa z Turcji na Ukrainę – powiedział.
Dotychczas raczej Rosjanie pokazywali, jak bardzo przywiązani są do symbolicznych dat. Ukraińcy zawsze obawiają się bardziej swoich świąt czy rocznic, bo wielokrotnie Moskwa intensyfikowała wtedy swoją aktywność, zwłaszcza jeśli chodzi o ataki rakietowe. Tym razem jednak Ukraińcy postanowili pokazać, co dla nich znaczy symbolika i chyba się im to udało. Niemniej jednak podrażnione ego Putina może skutkować, jak to zwykle w takich przypadkach, silnym odwetem. I to niestety dość szybko.
Czytaj też:
Pułapka zastawiona przez Moskwę zadziałała. Bezmyślność ws. Wołynia działa na korzyść RosjiCzytaj też:
Braliśmy udział w testowaniu dronów przez żołnierzy Ukrainy blisko frontu. „Jak studnia bez dna”