Do popularnych oszustw, zwanych „na wnuczka” oraz „na telefon od konsultanta z banku”, dołączył trzeci sposób wyłudzania pieniędzy, który można nazwać „oszustwem na miłość”. Zaczyna się zazwyczaj w internecie, gdzie przez ostatnie lata intensywniej poszukiwaliśmy nowych znajomości, zaspokajających potrzebę bliższych relacji, mocno ograniczonych w pandemii. Jeśli ktoś myślał, że czasy słynnego oszusta – podrywacza znanego jako Tulipan to już przeszłość, to grubo się mylił. Zmieniły się jedynie realia: dziś rzadziej niż w latach 80. ofiarami padają naiwne dziewczyny z prowincji marzące o księciu z bajki. Sprawne „bajery” działają także na kobiety sukcesu, czy menadżerki z korporacji, które po powrocie do pustych domów snują plany na wspólne gniazdko z tajemniczym nieznajomym.
– Oszuści na tzw. miłość byli i będą. Teraz internet ułatwia im tylko zadanie: mają konta na Facebooku, Twitterze, mają profile na internetowych portalach randkowych. Bez problemu tworzą swoją historię i wirtualne życie – wyjaśnia podinsp. Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. – Policja wprawdzie nie prowadzi specjalnych statystyk tego typu przestępstw, kwalifikujemy je jako oszustwa, ale widzimy, że problem rośnie z roku na rok i bardzo trudno z nim walczyć, bo nie wszystkie ofiary składają zawiadomienia na policję. Wstyd i strach przed ośmieszeniem jest większy, niż chęć ukarania oszusta.
Wakacje sprzyjają oszustom, którzy wykorzystują poszukiwanie miłości. Koleżanka wyjeżdża z partnerem, siostra z mężem. W hotelu wszyscy sparowani. Pojawia się jeszcze większa potrzeba posiadania bliskiej osoby przy swoim boku.