Teneryfa. Słynny na całym świecie rezerwat w "Loro Parque". Najpierw poleciał tam prałat Jankowski. Kilka dni po nim pojawił się tam szef toruńskiej rozgłośni. Dziennik podpatrzył, jak Tadeusz Rydzyk w asyście dwóch rosłych mężczyzn zasiada na trybunach.
"Ojciec dyrektor po chwili z entuzjazmem oklaskuje sztuczki delfinów. Później idzie oglądać papugi" - opowiada nam turystka z Polski, która ku swemu wielkiemu zaskoczeniu natknęła się na ojca Tadeusza.
Informuje, że bilet na pokaz delfinów i papug kosztuje 30 euro. A ile poszło na wyjazd szefa toruńskiej rozgłośni, która utrzymuje się z datków od słuchaczy? Co najmniej kilka tysięcy złotych. Okazuje się, że duchowni wybrali się na wyspę nieprzypadkowo. I nie tylko po relaks... Jak ustalił "SE" Jankowski i Rydzyk polecieli tam spotkać się z Janem Kobylańskim. To znany z antysemickich poglądów bogacz z Urugwaju. To dzięki jego hojności Rydzyk wybudował kilka lat temu nowe studio Telewizji Trwam. Redemptorysta już kilkakrotnie odwiedzał Kobylańskiego na Teneryfie. Najczęściej szef Radia Maryja gościł tam w ośrodku wypoczynkowym, należącym do milionera.
Według informatora gazety, w ostatnich dniach Rydzyk też się tam zjawił. Po co? Prawdopodobnie rozmawiał o kolejnym zastrzyku finansowym na potrzeby swojego imperium medialnego.
Ks. Jankowski, jak się dowiedział "Super Express", podczas swojego pobytu na wyspie też spotkał się z Kobylańskim. Chciał, żeby milioner wsparł swoją kasą instytut nazwany imieniem Jankowskiego. Potwierdził to w rozmowie z dziennikiem Mariusz Olchowik, prezes instytutu. "Pieniądze, które mielibyśmy otrzymać, zamierzaliśmy przeznaczyć na wydawanie książek" - mówi.
To oficjalna wersja. Nieoficjalnie mówi się, że pieniądze będą prałatowi potrzebne na rozkręcenie nowej, biznesowej działalności instytutu. Znany z przedsiębiorczej żyłki ksiądz (m.in. wypuścił na rynek wodę mineralną i wino ze swoją podobizną na etykiecie) wpadł ostatnio na pomysł, by otworzyć ogólnopolską sieć kawiarni.
pap, ss