Do referendum miałoby dojść po przewidzianych na 30 września wyborach parlamentarnych - powiedział szef sztabu wyborczego partii Borys Kolesnikow.
W referendum Ukraińcy mieliby odpowiedzieć na trzy pytania: "Czy zgadzasz się, by językiem urzędowym na Ukrainie był rosyjski i ukraiński?", "Czy zgadzasz się na wyłanianie szefów administracji obwodowej i rejonowej drogą wyborów?" (dziś są oni wyznaczani przez prezydenta) i "Czy zgadzasz się, by Ukraina była państwem neutralnym, nieuczestniczącym w blokach wojskowych?".
Zdaniem politologa Wadyma Karasiowa, podnosząc temat referendum na temat języka i członkostwa w międzynarodowych paktach wojskowych Partia Regionów mobilizuje czuły na tym punkcie elektorat.
Drugim celem tej partii jest wciągnięcie do dyskusji na temat ukraińskiej polityki zagranicznej ugrupowań opozycyjnych: Bloku Julii Tymoszenko i proprezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) - powiedział Karasiow. "Ani Blok Tymoszenko, ani NU-LS nie mówią w swych kampaniach wyborczych o polityce zagranicznej, ani tym bardziej o NATO. Wiedzą, że to drażliwy temat i lepiej go unikać" - uważa politolog.
Podkreśla też, że Partii Regionów zależy, by w dyskusji wziął udział przede wszystkim Blok Julii Tymoszenko. "Jego notowania na wschodzie i południu kraju, a więc w regionach tradycyjnie popierających partię Janukowycza, niebezpiecznie rosną" - powiedział Karasiow.
Ogłoszona w środę inicjatywa Partii Regionów może być również odpowiedzią na referendum organizowane przez Blok Julii Tymoszenko na temat zmian w konstytucji, które rozszerzyłyby kompetencje prezydenta.
Partia Regionów uważa, że obowiązujący obecnie model republiki parlamentarno-prezydenckiej jest dla Ukrainy najlepszy.
pap, em