W ostatnich latach mamy w Polsce tendencję do nadużywania określenia „orwellowski” we wszystkich kontekstach. Każde przekroczenie zasad, czy rozpychanie się władzy wykonawczej jest zaraz określane „orwellowskimi metodami” czy „budową orwellowskiego totalitaryzmu”.
Oczywistym jest, że podsłuchiwanie opozycji przy pomocy oprogramowania antyterrorystycznego czy wysyłanie setek policjantów na pokojowy marsz niewiele ma wspólnego z demokratycznym państwem prawa, ale z drugiej strony nijak się ma do tego, jak wygląda prawdziwy totalitaryzm.
Genialny George Orwell w swojej powieści „Rok 1984” opisał dystopijny świat, który oglądamy oczami Winstona Smitha. Winston jest urzędnikiem średniego szczebla w Ministerstwie Prawdy, gdzie zajmuje się usuwaniem wszelkich wzmianek o osobach uznanych za niebyłe przez Partię. Partię, która kontroluje każdy ruch każdego człowieka, na czele której stoi Wielki Brat.
Chyba nawet sam autor nie spodziewał się, że jego powieść okaże się nie fikcją literacką, a instrukcją obsługi i to dla reżimu, który w trakcie jej powstawania jeszcze nie istniał. Dziś w 2023 roku można już bez grama przesady nazwać Chińską Republikę Ludową reżimem orwellowskim. Dlaczego? Powodów jest wiele.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.