Autor opublikowanego w poniedziałek komentarza podkreśla, że Schroeder przestrzega "dobrego zwyczaju", jakim jest powstrzymywanie się podczas zagranicznych wizyt od krytykowania własnego rządu.
Ale ponieważ mimo zaawansowanego procesu integracji europejskiej nie istnieje zasada zakazująca politykom atakowania partnerskich rządów europejskich, Schroeder nie miał żadnych zahamowań przed publiczną oceną polityki polskiej.
"Fakt, że uczynił to właśnie w Rosji, z którą Polska - ale wśród sojuszników Niemiec nie tylko Polska - jest w sporze, pozwala wątpić, czy Schroeder czuje się przedstawicielem europejskich, a tym samym niemieckich interesów, czy też raczej partnerem rosyjskiego rządu" - czytamy w "FAZ".
Zdaniem gazety, nawet w przypadku męża stanu, który wycofał się z czynnej polityki i jest osobą prywatną, istnieje różnica, czy "ruga" on polski rząd w Berlinie lub Warszawie, czy też za pomocą takiej nagany zabiega o względy rządu innego kraju.
Podobnie ocenia komentator krytykę Schroedera wobec amerykańskich planów tarczy antyrakietowej. "Wszyscy wiedzą, że nie jest on przyjacielem rządu Busha. Czy musi jednak powtarzać to właśnie w Moskwie?" - pyta komentator "FAZ".
Schroeder zarzucił w sobotę Unii Europejskiej, że "staje się ona zakładnikiem nacjonalistycznych, antyrosyjskich interesów pojedynczych krajów UE". Sprecyzował, że ma na myśli "władze Polski i przywódców kilku innych państw UE". Skrytykował też plany rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie Środkowej. "Przedstawia się je tak, jakby to było problemem tylko Polski, Czech i USA, a nie problemem całej UE" - powiedział.
ab, pap