Dziś w samo południe PiS zaprezentuje nowy spot telewizyjny. Już wieczorem ma się pojawić w największych stacjach telewizyjnych. "To będzie mocne wejście" - zapowiada poseł PiS Tomasz Dudziński.
Tematem reklamówki ma być "jeden z głównych problemów w życiu społecznym w Polsce". Jaki? Na razie PiS trzyma to w tajemnicy. Ma być jednak utrzymany w konwencji filmu kinowego.
Pierwsza scena ma pokazywać stolik z siedzącymi oligarchami i politykami w roku 2003 i dobijającymi brudnego targu, a końcowa - wściekłego biznesmena krzyczącego do swoich pracowników: "za co wam płacę?!". Jednak stolik jest pusty, nie ma z kim dobijać targu.
Jednocześnie - jak pisze 'Dziennik" - telewizja publiczna próbuje blokować emisję reklamówek PO.
Biuro reklamy TVP nie chciało przekazać PO informacji dotyczących cennika i czasu emisji bloków reklamowych. Szefostwo telewizyjnego biura reklamy chciało najpierw zobaczyć spot przygotowany przez partię Tuska i od jego treści uzależniało, czy znajdzie się na antenie czas na jego emisję.
"Każdy spot reklamowy, nie tylko wyborczy, przed emisją jest analizowany pod względem technicznym, prawnym i językowym. To normalna procedura. Cenniki reklam dostępne są jednak dopiero od wtorku" - twierdzi Zbigniew Biedziak, dyrektor biura reklamy TVP. We wtorek w tej sprawie spotkał się z kierownictwem PO, ale do porozumienia nie doszło. Negocjacje były kontynuowane jeszcze wczoraj, ale do zamknięcia tego wydania gazety do kompromisu nie doszło.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Platforma chciała wyemitować spoty w ramach kampanii wizerunkowej, a nie wyborczej. Wtedy, tak jak billboardy PO, nie zostałyby opatrzone logo komitetu wyborczego partii. Prawnicy TVP mają sprawdzić, czy taki zabieg jest zgodny z prawem. Politycy PO nie chcieli wczoraj komentować tej sprawy. "Wolimy mieć telewizyjną kampanię wyborczą niż wojnę z TVP" - powiedział jeden z nich.
Pierwsza scena ma pokazywać stolik z siedzącymi oligarchami i politykami w roku 2003 i dobijającymi brudnego targu, a końcowa - wściekłego biznesmena krzyczącego do swoich pracowników: "za co wam płacę?!". Jednak stolik jest pusty, nie ma z kim dobijać targu.
Jednocześnie - jak pisze 'Dziennik" - telewizja publiczna próbuje blokować emisję reklamówek PO.
Biuro reklamy TVP nie chciało przekazać PO informacji dotyczących cennika i czasu emisji bloków reklamowych. Szefostwo telewizyjnego biura reklamy chciało najpierw zobaczyć spot przygotowany przez partię Tuska i od jego treści uzależniało, czy znajdzie się na antenie czas na jego emisję.
"Każdy spot reklamowy, nie tylko wyborczy, przed emisją jest analizowany pod względem technicznym, prawnym i językowym. To normalna procedura. Cenniki reklam dostępne są jednak dopiero od wtorku" - twierdzi Zbigniew Biedziak, dyrektor biura reklamy TVP. We wtorek w tej sprawie spotkał się z kierownictwem PO, ale do porozumienia nie doszło. Negocjacje były kontynuowane jeszcze wczoraj, ale do zamknięcia tego wydania gazety do kompromisu nie doszło.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Platforma chciała wyemitować spoty w ramach kampanii wizerunkowej, a nie wyborczej. Wtedy, tak jak billboardy PO, nie zostałyby opatrzone logo komitetu wyborczego partii. Prawnicy TVP mają sprawdzić, czy taki zabieg jest zgodny z prawem. Politycy PO nie chcieli wczoraj komentować tej sprawy. "Wolimy mieć telewizyjną kampanię wyborczą niż wojnę z TVP" - powiedział jeden z nich.