Przyszłość Grupy Wagnera wciąż nie jest jasna, ale najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest jej rozpad. Część najemników może znaleźć innych prywatnych mocodawców np. w krajach Afryki, inni mogą zostać wcieleni do rosyjskiej armii, a jeszcze inni mogą porzucić broń i wrócić do domów.
Portal Meduza dotarł do trzech najemników, który opowiedzieli o swoich doświadczeniach z prywatną armią Prigożyna i planach na przyszłość. Z ich relacji wyłania się obraz ludzi zmanipulowanych, przeżartych kremlowską propagandą, którzy nie potrafili funkcjonować w społeczeństwie.
Wuj „Żenia” i „wielka rodzina” Wagnera
Z opowieści najemników wyłania się obraz wielkiej rodziny, jaką miała być rzekomo Grupa Wagnera. 36-letni Aleksander stwierdził nawet, że Jewgienij Prigożyn uratował mu życie. Z jego opowieści wynika, że był skazany za morderstwo żony, a jego pobyt w wiezieniu przedłużał się z uwagi na kolejne niebezpieczne i irracjonalne zachowania.
– Wujek Żenia osobiście mnie odebrał. Na początku rozmawiałem z nim bezczelnie, bo nie rozumiałem, co się dzieje. Strażnicy wzięli mnie na bok, a wuj Żeńka chwycił mnie mnie za ucho i powiedział: „Jeśli nie pójdziesz ze mną, to tu zgnijesz”. Mówił wszystko otwarcie i bezceremonialnie, więc z nim poszedłem – opowiadał.
Również inny rozmówca Meduzy przedstawił zbrodniczą organizację jako rodzinę, w której wszyscy o siebie dbają. – Tam dołączasz do rodziny. Nie jesteś tylko wojownikiem, który musi oczyścić buty dowództwa. Komunikują się z tobą jak z równym sobie. W operacjach ofensywnych dowódcy są zawsze z nami. W wojsku jest odwrotnie: wszyscy starsi rangą siedzą z tyłu – powiedział.
Chcą wrócić, ale tylko z Grupą Wagnera
Rozmówców meduzy poza przywiązaniem do "rodzinnej atmosfery" w Grupie Wagnera, łączy również stosunek do rosyjskiego ministerstwa obrony. 48-letni najemnik, który w wojnie w Ukrainie stracił nogę, podkreśla, że chętnie znów pójdzie na front, ale wyłącznie z wagnerowcami.
– W żadnym wypadku nie wrócę do regularnego wojska. Jeśli dadzą mi normalną protezę i wyzdrowieję, to wrócę do Grupy Wagnera. Jestem gotowy podjąć się tam każdego zadania. Jeśli dostaniemy rozkaz powrotu na Ukrainę, będę się tam czołgał na łokciach – twierdzi. – Całkowicie zgadzam się z Prigożynem. Szojgu to po prostu lizus Putina. Jak każdy wojskowy dowódca kradnie i buduje sobie domy, ale żołnierze nie mają nic – podkreśla.
Pod sztandarem ministerstwa nie zamierza też walczyć kilkanaście lat młodszy Aleksander. – Oddałbym teraz wszystko i pojechałby jeszcze raz do Bachmutu, ale teraz biorą teraz tylko ludzi ministerialnych, którzy tak naprawdę nie walczą. Rekruci to dzieci. Nie mają żadnego doświadczenia, nic. Trzymają karabin maszynowy, ale ręce im się trzęsą – mówi. – Nie pójdę do ministerstwa. Niektórzy tam poszli, ale to zdrajcy – dodaje.
Czytaj też:
Kamiński o wagnerowcach na Białorusi: Zagrożenie jest dużeCzytaj też:
Zmiany w Grupie Wagnera. Rosyjski resort z kontrolą nad oddziałami w Afryce i na Bliskim Wschodzie