W 1940 Józef Stalin kazał zamordować 22 tys. polskich oficerów ponieważ przeszkadzali w jego planach sowietyzacji Polski. Dziś Rosja Władimira Putina wypiera się tej ohydnej zbrodni, ponieważ pokazuje ona, lepiej niż jakikolwiek inny fakt, zbrodniczą przeszłość ZSRR, a także NKWD, poprzednika KGB dla którego pracował obecny rosyjski prezydent.
"Stalin zastosował logikę cara Piotra: żądać od ludzi rzeczy niemożliwych, aby uzyskać od nich sto procent tego, co możliwe. Wielkie czystki lat 30. doprowadziły do stworzenia klasy nowych, lojalnych i zdyscyplinowanych menedżerów zdolnych do modernizacji kraju w warunkach niedostatku" – tak Aleksander Filippow, autor propagowanej przez Putina książki o historii Rosji lat 1945-2006 odnosi się do stalinowskich zbrodni, które spowodowały śmierć kilkudziesięiu milionów ludzi.
W takiej wizji historii Rosji nie ma miejsca na przyznanie, że Stalin kazał zamordować strzałem w tył głowy kilkadziesiąt tysięcy Polaków, tylko po to, aby łatwiej było rządzić Polską.
Bzdury wypisywane i wygłaszane przez rosyjskie media chodzące na pasku Kremla mają, tak jak w czasach ZSRR, przekonać Rosjan, że zbrodni stalinowskich nie było, a jeżeli były to inni popełniali gorsze.
Nie należy tego lekceważyć. Stalin mordował warstwy przywódcze po to aby, jeżeli powie, że niebo jest zielone, aby nie znalazł się nikt kto będzie miał odwagę zaprzeczyć. Dziś w Rosji Putina prawda jest deficytowym towarem. Na dodatek niespecjalnie poszukiwanym. W końcu żaden naród nie chce przyjąć do wiadomości, że dopuszczał się zbrodni. Rosjanie wolą żyć w świadomości, że wyzwolili Europę od Hitlera, niż w przekonaniu, że byli jego sojusznikiem, a później konkurentem w zaprowadzaniu zbrodniczego totalitaryzmu. Próby zakłamania prawdy o zbrodni na polskich oficerach jest kolejną, tym razem już rosyjską zbrodnią.
W takiej wizji historii Rosji nie ma miejsca na przyznanie, że Stalin kazał zamordować strzałem w tył głowy kilkadziesiąt tysięcy Polaków, tylko po to, aby łatwiej było rządzić Polską.
Bzdury wypisywane i wygłaszane przez rosyjskie media chodzące na pasku Kremla mają, tak jak w czasach ZSRR, przekonać Rosjan, że zbrodni stalinowskich nie było, a jeżeli były to inni popełniali gorsze.
Nie należy tego lekceważyć. Stalin mordował warstwy przywódcze po to aby, jeżeli powie, że niebo jest zielone, aby nie znalazł się nikt kto będzie miał odwagę zaprzeczyć. Dziś w Rosji Putina prawda jest deficytowym towarem. Na dodatek niespecjalnie poszukiwanym. W końcu żaden naród nie chce przyjąć do wiadomości, że dopuszczał się zbrodni. Rosjanie wolą żyć w świadomości, że wyzwolili Europę od Hitlera, niż w przekonaniu, że byli jego sojusznikiem, a później konkurentem w zaprowadzaniu zbrodniczego totalitaryzmu. Próby zakłamania prawdy o zbrodni na polskich oficerach jest kolejną, tym razem już rosyjską zbrodnią.