Gdyby spojrzeć na Marsz Miliona Serc od strony relacji medialnych, owszem, przemówienie liderów Lewicy – a zwłaszcza Włodzimierza Czarzastego – przebiło się do świadomości widzów, ale nie zawsze i nie wszędzie. Chociażby Fakty TVN, pomimo licznych cytatów z Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego oraz fragmentu o nieobecnej Trzeciej Drodze, nie poświęciły im ani zdania. A to przecież w tym dniu, nazwanym na wzór amerykańskiej polityki „Super Niedzielą“, było najważniejsze. Nie tyle kolejny raz zmobilizować swój elektorat, ale na finiszu kampanii spróbować odbić chociaż promil wyborców, którzy chcieli głosować inaczej.
I to się Lewicy, która podjęła ryzyko uczestnictwa w wydarzeniu partyjnym Koalicji Obywatelskiej – udało. – Jestem tutaj, bo uważam, że po wyborach opozycja stworzy wspólny rząd. Uważam, że ten rząd będzie tworzyła Trzecia Droga, KO i Lewica. Dlatego wszystkie te trzy partie muszą wejść do Sejmu – stwierdził ze sceny Włodzimierz Czarzasty. Jego przekaz był prosty, i korespondował z pierwotnym przesłaniem zgromadzenia, które – o czym mało w kto w Platformie pamięta – dotyczyło przecież praw reprodukcyjnych kobiet.
Pani Joanna z Krakowa, która do Warszawy nie została zaproszona, a od której wszystko się zaczęło, uważa dzisiaj, że została politycznie wykorzystana. Jej historia wzięta na sztandary przez Donalda Tuska, stała się tylko pretekstem do mobilizacji wyborców największej partii opozycyjnej, ale nie istotą ich – centro-liberalnego w istocie – programu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.