Zagraniczni bezdomni ciągną nad Wisłę

Zagraniczni bezdomni ciągną nad Wisłę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Peter Schultz z Niemiec od pięciu lat mieszka w ośrodku Caritasu. Takich jak on z roku na rok jest w stolicy coraz więcej - pisze "Życie Warszawy". Problem nie istnieje - mówią tymczasem w Biurze Polityki Społecznej Ratusza.

Do warszawskich noclegowni, stowarzyszeń i ośrodków pomocy bezdomnym zgłasza się coraz więcej cudzoziemców. Ilu ich jest? Nie wiadomo, bo nikt ich nie liczy.

- W ubiegłym roku przebywało u nas dziesięciu obcokrajowców. Dziś jest ich prawie trzy razy więcej - szacują w noclegowni Monaru. Podobnie jest w innych placówkach. - Przychodzą do nas przede wszystkim bezdomni z Kazachstanu i Ukrainy - wylicza Elżbieta Zwierz, dyrektor Ośrodka Pomocy Bezdomnym im. H. Kofoeda. Okazuje się jednak, że coraz częściej wśród bezdomnych pojawiają się osoby z USA, Francji i Wielkiej Brytanii.

Anny Lachowskiej - pracownicy ośrodka, gdzie przebywa Peter widok cudzoziemców już nie dziwi. Spotyka ich codziennie. - Jedni przychodzą tylko na noc, inni zostają z nami dłużej. Często jest tak, że ambasady ich do nas wysyłają - opowiada. - Osoby, które chcą z nami zostać, muszą jednak zapracować na swoje utrzymanie. Mają do wyboru pracę w ośrodku lub w terenie. Tak, jak robi to Peter - dodaje.

Jednak nawet dla tych, którzy nie chcą pracować na rzecz ośrodków i wybierają spanie na dworcach i w bramach, znajdzie się w Warszawie gorący posiłek. Codziennie kilkaset porcji wydaje jadłodajnia Tylko z Darów Miłosierdzia przy ul. Leszno.

Podobnych placówek jest w stolicy dwanaście. Każdego dnia zgłaszają się do nich obcokrajowcy. Można ich spotkać np. przed kościołem Kapucynów na Miodowej. - Najczęściej przychodzą Niemcy, Wietnamczycy, Rosjanie, Rumuni i obywatele Kongo - ocenia Anna Lachowska.