21-letnia Flavia Mazur, utalentowana wiolonczelistka spędziła w areszcie 40 dni. Trafiła do niego będąc w siódmym miesiącu ciąży. Prokuratura zarzuciła jej pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Jej historia ujrzała światło dzienne w czwartek, na łamach Onetu. Opisał ją Janusz Schwertner.
Powodem zatrzymania Falvii i jej męża Andrzeja było oszustwo, którego ofiarą padła kobieta nazwana na potrzeby artykułu Agata C. W przypadku 21-latki opiewało ono na kwotę 10 tys. zł, jednak ta nie miała mieć z nim nic wspólnego. Dokonała ona jedynie transparentnego zakupu kryptowalut na internetowej giełdzie Binance, nie wyróżniającej się na tle innych jej transakcji.
Prawnik 21-letniej Flavii: To są standardy prawne z Teheranu
Oszustwo, o którym mowa, jest jednym z najczęściej spotykanych na tym rynku. Jego mechanizm jest dobrze znany osobom, które mają świadomość cyberbezpieczeństwa w tym obszarze. Dla prokuratury fakt, że Flavia wiedziała, jak Agata C. mogła zostać oszukana, miał stać się argumentem na zatrzymanie kobiety.
Sposób, w jaki postawiono 21-latce zarzuty, Schwertnerowi opisał obrońca kobiety – mec. Paweł Osiński. — Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: sprzedaje pan auto na OLX. Zgłasza się do pana kupujący, ustalacie kwotę, podpisujecie umowę. Potem wychodzi na jaw, że ten facet wcześniej komuś te pieniądze ukradł. A na końcu to pan idzie siedzieć za pranie brudnych pieniędzy – tłumaczył Osiński.
– Jako prawnik widziałem już wiele absurdów. Ale jak żyję, czegoś takiego jeszcze nie. To, co spotkało tę kobietę, to już chyba nawet nie jest Białoruś. To są standardy prawne z Teheranu – stwierdził w rozmowie z Onetem prawnik.
Prokuratura nie udzieliła komentarza
Mimo tego będąca w siódmym miesiącu ciąży Flavia trafiła do aresztu. Najpierw z Gdańska, w którym mieszka i uczy się, została przewieziona do warszawskiej prokuratury. Tam, „na dołku”, spędziła dwa dni, po których sąd przychylił się do zarządzenia środka zapobiegawczego. Prokuratura argumentowała go obawą o mataczenie. 21-latkę przewieziono do Grudziądza. Jak przypomina dziennikarz, wcześniej trafiały tam m.in. „matka małej Madzi”, czy siostra Bernadetta.
Flavia opuściła areszt po 40 dniach, „będąc cieniem siebie”. Niedługo później trafiła do szpitala, na porodówkę. Jej ciąża została uznana za „wysokiego ryzyka”. Synka rodzi tydzień po terminie. – Był problem ze skurczami, oksytocyną – opowiada Schwertnerowi. Jej mąż nadal nie widział dziecka, cały czas przebywa w areszcie. Do dziś nie widział dziecka.
Prokuratura nie sporządziła aktu oskarżenia ani względem Flavii, ani względem Andrzeja. Prowadzący sprawę prokurator Michał Gołda nie udzielił dziennikarzowi Onetu komentarza.
Czytaj też:
40-latka poroniła, prokuratura przeszukała szambo. Ujawniono szczegóły aktCzytaj też:
Prokurator Signerski zrezygnował. Prowadził sprawę Brejzy