W tej rodzinie tylko 83-letnia ciotka Jadwiga miała pieniądze. Handlowała na bazarze Różyckiego, wcześniej miała jakże intratną robotę kierowniczki sklepu mięsnego. (Choć to o mało co nie skończyło się dla niej tragicznie, w 1964 roku siedziała w ławie oskarżonych razem z Wawrzeckim, skazanym w tym procesie na karę śmierci).
Na starość Jadwigę P. dopadło nieszczęście – zmarł jej jedyny syn, zaczęła chorować. Chciała mieć koło siebie kogoś, kto by się nią zaopiekował. Zwłaszcza, że w grudniu 2018 roku zmieniła otoczenie, wyprowadziła się ze swym partnerem do kamienicy przy ul. Osowskiej na warszawskim Grochowie. Wspólne gospodarowanie zaproponowała siostrze Janinie, matce Andrzeja P., ksywa Nos, znanego w środowisku ożarowskich gangsterów.
Początkowo życie trzech osób na 86 metrach układało się bezkonfliktowo. Właścicielka mieszkania ucieszona opieką młodszej siostry już w kilka dni po przeprowadzce postanowiła przepisać na nią i jej syna cały swój majątek.
11 grudnia 2018 roku w kancelarii notarialnej w Radzyminie Jadwiga P. udzieliła siostrzeńcowi pełnomocnictwa do zawarcia umowy darowizny swego mieszkania, na rzecz jego matki. W obecności notariusza P. oświadczyła, że mocą testamentu powołuje na spadkobierczynię swoją siostrę Janinę, natomiast wydziedzicza wnuczki.
7 stycznia 2019 w tejże kancelarii Jadwiga P. podarowała Janinie drugie mieszkanie w Warszawie. Pół roku później znów zjawiła się u notariusza z siostrą i siostrzeńcem, aby udzielić im pełnomocnictw do sprzedaży działki w Aleksandrowie.
Andrzej P. w ciągu dwóch dni znalazł kupca i zawarł z nim przedwstępną umowę sprzedaży parceli za 530 tys. złotych. Dostał 30 tys. zł zadatku. Pozostała kwota – pół miliona złotych – miała zostać wpłacona na rachunek bankowy Janiny P.
Wkrótce potem, latem 2019 r., euforyczna atmosfera w mieszkaniu przy ul. Osowskiej zamieniła się w piekło. Sublokatorka wyprowadziła się, a wolne miejsce w sercu Jadwigi zajęła jej przyrodnia siostra Maria M. Rozżalona Jadwiga P. postanowiła odebrać Janinie wszystkie darowane jej dobra. Przed notariuszem odwołała testament z powodu „rażącej niewdzięczności obdarowanej”. Andrzeja P. zawiadomiła, że cofa udzielone mu w formie aktu notarialnego pełnomocnictwa i wzywa do przekazania jej 30 tys. zaliczki od potencjalnego kupca parceli w Aleksandrowie. Wezwany przez notariusza siostrzeniec przyszedł do kancelarii bez matki. Zawiadomił ciotkę, że podarowane mieszkanie zostało już sprzedane.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.