Gronkiewicz-Waltz podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami, że przetarg na zakup 16 samochodów został ogłoszony w lipcu, a jego rozstrzygnięcie nastąpiło 13 września. Jak dodała, wybrano najtańszą ofertę chevroletów (ponad 984 tys. zł).
"Czy to nie jest niestosowne wydawanie publicznych pieniędzy?" - pytał szef klubu radnych PiS w Radzie Warszawy Marek Makuch na wtorkowej konferencji prasowej.
"Dla każdego normalnego warszawiaka taki samochód jest swoistym marzeniem. Oto jednak okazuje się, że dla szesnastu urzędników miasta stołecznego Warszawy ten samochód przestaje być marzeniem, będzie stosownym dodatkiem do uposażenia oferowanego im przez Hannę Gronkiewicz-Waltz" - mówił Makuch, prezentując jednocześnie zdjęcia kilku aut.
"To jest zakup zaplanowany przez pana komisarza Marcinkiewicza. (...) Żaden samochód nie jest dla mnie, ja pozostaję w dziesięcioletnim volvo" - odpowiadała na zarzuty PiS prezydent Warszawy.
Dodała, iż koszt napraw samochodów używanych do tej pory przez urzędników wyniósł w ostatnim roku ponad 121 tys. zł.
"Przy okazji naszego zamówienia wykryliśmy, że w latach 2004 i 2005 za prezydentury Lecha Kaczyńskiego zakupiono samochody za ponad 7 mln zł. Mamy przekonanie, że naruszono procedurę prawa zamówień publicznych ponieważ była to wymiana w ramach zaległości podatkowych, tego właściwie miastu nie wolno robić. (...) My jeszcze to badamy" - zaznaczyła Gronkiewicz-Waltz.
Odniosła się też do zarzutu szefa warszawskiego PiS Macieja Więckowskiego, który wytknął jej we wtorek, że przeznaczyła około 80 tys. zł z publicznych pieniędzy na pomoc prawną, kiedy walczyła o zachowanie mandatu samorządowego.
Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że według szefa państwowej komisji wyborczej przedterminowe wybory prezydenta Warszawy oznaczałyby wydatek rzędu 2,5 do 3 mln zł. "Uratowałam państwo polskie przed kosztem wyborów" - powiedziała.
Politycy warszawskiego PiS zarzucili też prezydent stolicy, że w czasie, w którym powinna pracować w Ratuszu, wykłada na dwóch uczelniach: Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW).
"To jest kuriozalny zarzut. Mam sześć godzin zajęć tygodniowo. Myślę, że z korzyścią dla mnie i studentów" - powiedziała prezydent stolicy. Dodała, że zajęcia akademickie nie kolidują z jej pracą w Ratuszu.
pap, ss