O sprawie Grzegorza Borysa stało się głośno w piątek 20 października. Tego dnia media obiegła informacja o szokującej zbrodni, do której doszło w Gdyni-Fiakowie. 44-letni żołnierz Marynarki Wojennej miał zamordować swojego 6-letniego syna Aleksandra, a także należącego do rodziny psa.
Mężczyźnie postawiono zaocznie zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Był ścigany listem gończym, wydano za nim również Europejski Nakaz Aresztowania oraz czerwoną notę Interpolu.
Poszukiwania Grzegorza Borysa
Motywy działania Grzegorza Borysa pozostawały nieznane. 44-latek po tym co zrobił, napisał krótki list: „Przepraszam za wszystko. Wszyscy jesteście bestiami”. Uwaga! TVN nieoficjalnie informowała, że „zabójstwo może mieć związek z wątkiem obyczajowym, związanym z małżeństwem”.
Według policji ślady wskazywały, że 44-latek ukrywał się w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, dlatego to właśnie na tym obszarze koncentrowały się jego poszukiwania. W akcji poszukiwawczej brali udział nie tylko policjanci, ale także m.in. żandarmeria wojskowa i oddziały specjalne. Nad lasami Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego codziennie latały wojskowe śmigłowce z kamerami termowizyjnymi.
Tragiczny wypadek podczas poszukiwań Grzegorza Borysa
Z komunikatów służb wynikało, że w 10. dniu poszukiwań przy jednym ze zbiorników wodnych funkcjonariusze znaleźli plecak, który prawdopodobnie należał do poszukiwanego. W środku miały się znajdować pieniądze oraz telefon komórkowy. Dlatego też podjęto decyzję o zawężeniu obszaru poszukiwań do dwóch hektarów.
Podczas poszukiwań Grzegorza Borysa doszło do tragicznego wypadku. Ze zbiornika po wypadku wyciągnięto nieprzytomnego 27-letniego płetwonurka ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego Gdańsk. Mężczyzna trafił do szpitala w ciężkim stanie. Mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować.
Przełom ws. Grzegorza Borysa
Według nieoficjalnych doniesień „Gazety Wyborczej” w poniedziałek 6 listopada w sprawie doszło do przełomu. Po 17 dniach poszukiwań policjanci odnaleźli ciało mężczyzny w okolicach zbiornika wodnego Lepusz niedaleko Źródła Marii w Gdyni. Ten zbiornik wodny znajduje się zaledwie kilka kilometrów od mieszkania Grzegorza Borysa.
Służby na razie nie potwierdziły oficjalnie tożsamości mężczyzny, jednak wszelkie ślady mają wskazywać, że są to zwłoki poszukiwanego. Jak poinformowała Gazeta Wyborcza, 44-latek mógł się utopić zraz po ucieczce z domu i domniemanym zabójstwie swojego 6-letniego syna.
Czytaj też:
Rutkowski o sprawie Borysa: Chciałem zmotywować policję i zawstydzić ich. Udało sięCzytaj też:
Kulisy poszukiwań Grzegorza Borysa. „To było totalne szaleństwo”