Marcin Makowski, „Wprost”: Wielu polityków oraz ekspertów twierdzi, że Centralny Port Komunikacyjny to projekt przeskalowany oraz gigantomania, której budowę należy zatrzymać, ponieważ wielkie huby lotnicze odchodzą do przeszłości. O czym pan myśli, słysząc podobne zarzuty?
Maciej Wilk: Myślę, że jest w nich tak wiele przekłamań, że nie wiem nawet od czego zacząć.
Może od początku?
Dobrze. Jeżeli chodzi o to, że rzekomo podobnych lotnisk się już nie buduje, nie jest to prawda. Żeby nie szukać daleko, w 2019 roku otwarto ogromny hub w Stambule. Sytuacja podobna jak w Warszawie – w obrębie miasta istniało bardzo obłożone lotnisko, które zostało przeniesione ok. 40 km od centrum miasta, do całkowicie nowego miejsca, gdzie nie było ograniczeń terenowych oraz hałasowych. I teraz mają tam port na docelowo 90 mln pasażerów rocznie. W 2023 r. będzie to już ponad 60 mln. Takich przykładów jest więcej – zwłaszcza w Azji portów hubowych buduje się na potęgę.
A gigantomania i przeskalowanie projektu?
CPK, który w pierwszej fazie ma obsługiwać 40 mln pasażerów – przy wypełnieniu w 100 proc. – byłby zaledwie dwunastym lotniskiem w Europie. Przecież mamy ogromne lotniska funkcjonujące na Zachodzie, takie jak Londyn, Paryż, Amsterdam… No właśnie, Amsterdam w 17-milionowej Holandii obsługuje ponad 70 mln ludzi. Jeżeli ktoś mówi o gigantomanii, przyjrzyjmy się temu przykładowi.
Oczywiście spory jest jeszcze Madryt, Monachium, Frankfurt – wszystko znacznie powyżej podstawowych parametrów CPK. Dlaczego w niespełna 40 mln kraju położonym w centrum regionu, w którym mieszka 180 mln osób – gdzie nie ma hubu lotniczego z prawdziwego zdarzenia – miałoby to być czymś, co nas przerasta?
Wspomniał pan o naszej lokalizacji, czy mityczne „centrum Europy” faktycznie stanowi przewagę konkurencyjną CPK?
Oczywiście każde lotnisko, bez względu na położenie, zawsze będzie wymagało dobrej strategii marketingowej i podjęcia walki z konkurencją, bo pasażer, rozpoczynający podróż w dowolnym punkcie, nigdy nie jest przywiązany do konkretnego hubu, tylko zawsze analizuje wszelkie dostępne opcje, wybierając najkorzystniejszą pod względem ceny, rozkładu i całkowitego czasu podróży. Mieszkając w Warszawie czasem wyleci ze stolicy połączeniem bezpośrednim np. do USA, innym razem wybierze tańszą ale dłuższą opcję przez Frankfurt czy Helsinki. To naturalne i nigdy się tego nie zmieni, zwłaszcza, gdy mówimy o podróży rozpoczynającej się w porcie regionalnym – tutaj opcji podróży bezpośredniej jest mniej i tak najczęściej trzeba dolecieć wpierw do któregoś z hubów i tam dopiero się przesiąść.
Patrząc z perspektywy geografii nie twierdzę, że Polska ma jakieś unikatowe położenie, które predestynuje nas do bycia światowym hubem.
Są takie miejsca na świecie – choćby wspomniany Stambuł, który może łączyć Europę z Azją z pominięciem Rosji czy też porty lotnicze w Zatoce Perskiej. Polska nie jest jednak pozbawiona atutów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.