Trzy razy próbowano zabić prokuratora trybunału haskiego
Ani życie prezydenta Stanów Zjednoczonych George’a W. Busha, ani premiera Izraela Ariela Szarona nie było w ostatnich miesiącach tak zagrożone jak Carli del Ponte, prokurator Międzynarodowego Trybunału ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii. W Sarajewie udaremniono już trzecią próbę pozbawienia jej życia. Był to piąty zamach bombowy w bośniackiej stolicy. Celem pierwszego był Jan Paweł II, podczas drugiego zginął Jozo Leutar, Chorwat, propagator współpracy wszystkich narodów mieszkających w Bośni i Hercegowinie. Za trzecim razem bombę podłożono pod bramę kościoła katolickiego przy Marijim Dworze. Czwarty atak był skierowany przeciwko katolickiemu Centrum Szkolnemu.
Carla del Ponte przeszkadza na Bałkanach prawie wszystkim. Prokurator międzynarodowego trybunału jest wyjątkowo dociekliwa i staranna w przeprowadzaniu postępowań. To dzięki jej uporowi przed sądem stają kolejni Serbowie, Chorwaci i Bośniacy oskarżeni o zbrodnie wojenne. To ona zarzuciła sieci na Slobodana Milosevicia i jego najbliższych współpracowników. Z niezwykłą precyzją zbiera dowody, towarzysząc dziesiątkom wizji lokalnych. Nie pozwala światu zapomnieć o zbrodniach popełnionych na Bałkanach. Nic dziwnego, że wielu chętnie pozbyłoby się tej dociekliwej Szwajcarki.
Przygody psa Cywila
W Bośni i Hercegowinie, gdzie często przeprowadza wizje lokalne, Carlę del Ponte chronią żołnierze francuskich sił SFOR, a dodatkowo (półoficjalnie) bośniaccy komandosi. Podczas ostatniego pobytu do jej pokoju w hotelu Holiday Inn wstęp mieli tylko członkowie francuskiej ochrony po uprzedniej kontroli funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przed przybyciem delegacji trybunału haskiego do hotelu bośniaccy agenci "wiedzeni przeczuciem" raz jeszcze przeszukali apartament Carli del Ponte. Właśnie wtedy w torebce wsuniętej pod tapczan, na którym miała spać pani prokurator, znaleźli materiał wybuchowy. Był on wystarczająco silny, by pokój obrócił się w ruinę. Gdy bośniacki agent, który znalazł ładunek, wybiegł na korytarz, rzuciła się na niego francuska ochrona i siłą zabrała materiał wybuchowy. Na parterze hotelu z trudem udało się powstrzymać starcie między Francuzami i Bośniakami.
Potem Francuzi robili wszystko, by sprawę zatuszować. Mimo to wiadomość o próbie zamachu dotarła następnego dnia do Carli del Ponte. Powiadomiła ona o wszystkim dowództwo sił NATO oraz francuskiego ministra obrony. Wkrótce okazało się, że w aferę zamieszany jest jeden z najbliższych współpracowników pani prokurator. W tym kontekście rozbrajająco brzmi francuska wersja incydentu, wedle której ładunek został podłożony po to, by sprawdzić psa ćwiczonego w wykrywaniu materiałów wybuchowych. Na razie ta wersja wydarzeń jest jedyną oficjalną, ale śledztwo nie zostało jeszcze zamknięte.
Postrach zbrodniarzy
Wizyta Carli del Ponte w Sarajewie wzbudziła wielki niepokój wśród poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Obawiają się jej także ci, którym nie grozi wprawdzie oskarżenie o zbrodnie wojenne, ale przy okazji śledztw na jaw wychodzi ich działalność mafijna, udział w aferach korupcyjnych. W Bośni obie te sfery "biznesu" niekiedy trudno wyraźnie oddzielić.
Przed incydentem w hotelu w Sarajewie rozeszły się pogłoski, że Carla del Ponte przygotowuje nową listę oskarżonych, których chciałaby wysłać do trybunału w Hadze. Pani prokurator ostro skrytykowała też wówczas bośniacki wymiar sprawiedliwości, któremu Haga powierzyła 236 drobniejszych spraw, nie zawsze kwalifikujących się jako zbrodnie wojenne. Dotychczas na wokandę trafiło zaledwie kilka z nich.
Poszukiwani Karadżić i Mladić
Pojawienie się Carli del Ponte nie wywołuje entuzjazmu w żadnym kraju byłej Jugosławii, ale nigdzie nie jest ona tak znienawidzona jak w serbskiej części Bośni. Może dlatego, że niedawno odpowiedzialnością za ukrywanie Radovana Karadżicia i Ratko Mladicia, najważniejszych postaci na liście zbrodniarzy wojennych, obciążyła przewodniczącego Republiki Serbskiej w Bośni Mirka Sarovicia i tamtejszego ministra spraw wewnętrznych Dragomira Jovicicia. W tym kontekście co najmniej dziwnie zabrzmiało stwierdzenie szefa SFOR Michaela Dodsona, że wie, gdzie ukrywają się obaj przestępcy. Ostatecznie jednak tamtejsze władze musiały uznać, iż ignorowanie trybunału w Hadze na dłuższą metę nie ma sensu, i ogłosiły, że podejmą z nim współpracę. O tym, że to się opłaca, mogła się niedawno przekonać Biljana Plavsić, postawiona przed trybunałem była prezydent Republiki Serbskiej. Za wzorowe zachowanie Carla del Ponte załatwiła jej urlop i umożliwiła wyjazd do Belgradu, aby mogła się lepiej przygotować do obrony.
Carla del Ponte przeszkadza na Bałkanach prawie wszystkim. Prokurator międzynarodowego trybunału jest wyjątkowo dociekliwa i staranna w przeprowadzaniu postępowań. To dzięki jej uporowi przed sądem stają kolejni Serbowie, Chorwaci i Bośniacy oskarżeni o zbrodnie wojenne. To ona zarzuciła sieci na Slobodana Milosevicia i jego najbliższych współpracowników. Z niezwykłą precyzją zbiera dowody, towarzysząc dziesiątkom wizji lokalnych. Nie pozwala światu zapomnieć o zbrodniach popełnionych na Bałkanach. Nic dziwnego, że wielu chętnie pozbyłoby się tej dociekliwej Szwajcarki.
Przygody psa Cywila
W Bośni i Hercegowinie, gdzie często przeprowadza wizje lokalne, Carlę del Ponte chronią żołnierze francuskich sił SFOR, a dodatkowo (półoficjalnie) bośniaccy komandosi. Podczas ostatniego pobytu do jej pokoju w hotelu Holiday Inn wstęp mieli tylko członkowie francuskiej ochrony po uprzedniej kontroli funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przed przybyciem delegacji trybunału haskiego do hotelu bośniaccy agenci "wiedzeni przeczuciem" raz jeszcze przeszukali apartament Carli del Ponte. Właśnie wtedy w torebce wsuniętej pod tapczan, na którym miała spać pani prokurator, znaleźli materiał wybuchowy. Był on wystarczająco silny, by pokój obrócił się w ruinę. Gdy bośniacki agent, który znalazł ładunek, wybiegł na korytarz, rzuciła się na niego francuska ochrona i siłą zabrała materiał wybuchowy. Na parterze hotelu z trudem udało się powstrzymać starcie między Francuzami i Bośniakami.
Potem Francuzi robili wszystko, by sprawę zatuszować. Mimo to wiadomość o próbie zamachu dotarła następnego dnia do Carli del Ponte. Powiadomiła ona o wszystkim dowództwo sił NATO oraz francuskiego ministra obrony. Wkrótce okazało się, że w aferę zamieszany jest jeden z najbliższych współpracowników pani prokurator. W tym kontekście rozbrajająco brzmi francuska wersja incydentu, wedle której ładunek został podłożony po to, by sprawdzić psa ćwiczonego w wykrywaniu materiałów wybuchowych. Na razie ta wersja wydarzeń jest jedyną oficjalną, ale śledztwo nie zostało jeszcze zamknięte.
Postrach zbrodniarzy
Wizyta Carli del Ponte w Sarajewie wzbudziła wielki niepokój wśród poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Obawiają się jej także ci, którym nie grozi wprawdzie oskarżenie o zbrodnie wojenne, ale przy okazji śledztw na jaw wychodzi ich działalność mafijna, udział w aferach korupcyjnych. W Bośni obie te sfery "biznesu" niekiedy trudno wyraźnie oddzielić.
Przed incydentem w hotelu w Sarajewie rozeszły się pogłoski, że Carla del Ponte przygotowuje nową listę oskarżonych, których chciałaby wysłać do trybunału w Hadze. Pani prokurator ostro skrytykowała też wówczas bośniacki wymiar sprawiedliwości, któremu Haga powierzyła 236 drobniejszych spraw, nie zawsze kwalifikujących się jako zbrodnie wojenne. Dotychczas na wokandę trafiło zaledwie kilka z nich.
Poszukiwani Karadżić i Mladić
Pojawienie się Carli del Ponte nie wywołuje entuzjazmu w żadnym kraju byłej Jugosławii, ale nigdzie nie jest ona tak znienawidzona jak w serbskiej części Bośni. Może dlatego, że niedawno odpowiedzialnością za ukrywanie Radovana Karadżicia i Ratko Mladicia, najważniejszych postaci na liście zbrodniarzy wojennych, obciążyła przewodniczącego Republiki Serbskiej w Bośni Mirka Sarovicia i tamtejszego ministra spraw wewnętrznych Dragomira Jovicicia. W tym kontekście co najmniej dziwnie zabrzmiało stwierdzenie szefa SFOR Michaela Dodsona, że wie, gdzie ukrywają się obaj przestępcy. Ostatecznie jednak tamtejsze władze musiały uznać, iż ignorowanie trybunału w Hadze na dłuższą metę nie ma sensu, i ogłosiły, że podejmą z nim współpracę. O tym, że to się opłaca, mogła się niedawno przekonać Biljana Plavsić, postawiona przed trybunałem była prezydent Republiki Serbskiej. Za wzorowe zachowanie Carla del Ponte załatwiła jej urlop i umożliwiła wyjazd do Belgradu, aby mogła się lepiej przygotować do obrony.
Więcej możesz przeczytać w 44/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.