Bezpośrednio po głosowaniu blok byłej premier znajdował się na pierwszym miejscu, jednak jego przewaga stopniowo malała.
Ukraińska CKW poinformowała ok. godz. 17.00 czasu polskiego, że na Partię Regionów Janukowycza zagłosowało prawie 33 proc. wyborców. Blok Tymoszenko zajmuje drugie miejsce z poparciem prawie 32 proc.
Proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) zdobył prawie 15 proc. głosów.
Już w wieczór powyborczy przywódcy dwóch rywalizujących bloków - Tymoszenko i Janukowycz - ogłosili gotowość do tworzenia koalicji rządowej. W poniedziałek po południu Janukowycz powtórzył, że nowy rząd sformuje właśnie Partia Regionów.
Janukowycz przemawiał do około 5 tysięcy zgromadzonych na głównym placu Kijowa, Majdanie Niepodległości, pod biało-niebieskimi flagami Partii Regionów. Politycy ugrupowania premiera Janukowycza zwieźli ich do stolicy autobusami prawdopodobnie po to, by podziękować za poparcie w niedzielnym głosowaniu.
Wystąpienie Janukowycza niemal do ostatniej chwili nie było pewne. Wcześniej szef Partii Regionów informował przez biuro prasowe, że nie pojawi się na Majdanie. Ostatecznie wystąpienie premiera trwało ok. 5 minut. Przemówienie zostało wygłoszone po rosyjsku.
Zdaniem obserwatorów ukraińskiej sceny politycznej, niezależnie od kształtu koalicji w nowej Radzie Najwyższej, do czasu wyborów prezydenckich miejscowi politycy nie zaryzykują głębokich reform wewnętrznych w kraju.
Jednak oczekiwana przez część Ukraińców koalicja bloku Tymoszenko z NU-LS mogłaby przyspieszyć zmiany zbliżające państwo do integracji z Unią Europejską i NATO. Rządy Janukowycza przypominają z kolei znane z czasów byłego prezydenta Leonida Kuczmy balansowanie między Rosją a Zachodem.
Prezydent Wiktor Juszczenko wyraził w poniedziałek zaniepokojenie w związku z opóźnieniami w podliczaniu głosów oddanych na wschodzie i południu kraju. Regiony te są uznawane za bastion zwolenników bloku Janukowycza.
W rozesłanym mediom oświadczeniu szefa państwa napisano, że jego niepokój budzą "w szczególności" opóźnienia w liczeniu głosów w "obwodzie donieckim, ługańskim, odeskim i w Autonomicznej Republice Krymu".
Wcześniej jeden z czołowych polityków Bloku Tymoszenko, Ołeksandr Turczynow, zapowiedział, że jego ugrupowanie ma zamiar zaskarżyć wyniki głosowania w niektórych okręgach wyborczych. "Centralna Komisja Wyborcza nie otrzymała dotychczas wyników głosowania w obwodach donieckim i ługańskim" - wyjaśnił.
Zdaniem Turczynowa protokoły komisji wyborczych w tych obwodach są obecnie zwracane do ponownego przeliczenia głosów, co tłumaczone jest zawartymi w nich błędami.
Poza trzema najważniejszymi ugrupowaniami do nowego parlamentu wchodzą również: Komunistyczna Partia Ukrainy (5,2 proc. poparcia), Blok Wołodymyra Łytwyna (4,02 proc.) i socjaliści, na których zgodnie z ostatnim komunikatem CKW głosowało 3,08 proc. wyborców.
Inne spośród 20 ugrupowań nie pokonały 3-procentowego progu wyborczego.
Frekwencja wyniosła ponad 62 proc. - poinformował przewodniczący CKW Wołodymyr Szapował. Na Ukrainie wybory są uznawane za ważne, jeśli weźmie w nich udział ponad 50 proc. wyborców.
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oświadczyła w poniedziałek, że wybory generalnie zostały przeprowadzone zgodnie ze standardami demokratycznego głosowania i zobowiązaniami międzynarodowymi.
Szefowa misji obserwacyjnej OBWE Tone Tingsgaard powiedziała na konferencji prasowej, że "wybory były otwarte i zgodne z zasadami pluralizmu". Podkreśliła, że w ich trakcie przestrzegano praw obywateli, a sam dzień głosowania był spokojny.
Jednocześnie Tingsgaard zaznaczyła, że zaniepokojenie jej organizacji wywołała niska jakość list wyborców, na których często brakowało nazwisk. Nie zapewniono również odpowiednich warunków do głosowania w domach tym, którzy nie byli w stanie przyjść do lokali wyborczych.
Także polscy obserwatorzy na wyborach uważają, że były one wolne i odbyły się zgodnie z zasadami demokracji. Potwierdzili jednak, że odnotowano pewne problemy, polegające np. na braku wyborców na listach w lokalach wyborczych, ale nie było to zjawisko masowe.
Komisja Europejska przyjęła wyniki niedzielnego głosowania bez specjalnych komentarzy, wyrażając nadzieję, że niebawem powstanie na Ukrainie rząd, który będzie kontynuował polityczno-gospodarcze reformy w kraju.
Podobnie o wykorzystanie rezultatów wyborów "do zbudowania politycznej stabilności" zaapelowali eurodeputowani, którzy z ramienia Parlamentu Europejskiego obserwowali przebieg niedzielnego głosowania.
Kryzys polityczny na Ukrainie wybuchł w kwietniu, kiedy prezydent Juszczenko rozwiązał parlament. Oskarżył wówczas prorosyjską koalicję premiera Janukowycza o korupcję polityczną. Polegała ona na przeciąganiu na stronę koalicjantów deputowanych prozachodniej opozycji. W zamian za pieniądze i stanowiska mieli oni dołączyć do obozu Janukowycza i w ten sposób utworzyć 300-osobową większość, pozwalającą na zmianę konstytucji, łącznie z likwidacją urzędu prezydenckiego.
pap, ss, ab