Agnieszka Niesłuchowska-Szczepańska, „Wprost”: Wybiera się pan 11 grudnia do kina na… transmisję obrad Sejmu i expose Mateusza Morawieckiego?
Janusz Piechociński: Lubię radosne informacje w okresie przedświątecznym, ale nie wtedy, kiedy jest to kolejny stopień do piekła bram.
Co ma pan na myśli?
Już końcówka poprzedniej kadencji Sejmu była smutno-wesoła, a teraz polityka – w wydaniu Morawieckiego, budującego rząd i jego ekipy – niesie ze sobą olbrzymią, dotąd niespotykaną zjadliwość.
Mijają dwa miesiące od wyborów, a nie odbyło się ani jedno ważne spotkania między rządzącą a odchodzącą władzą.
Czyli nie pójdzie pan na seans?
Jestem wielbicielem światowego kina. Zamiast oglądać na wielkim ekranie byłego ministra Czarnka, który wyrasta na mistera nowej opozycji czy starcia Kowalskiego z Kołodziejczakiem, wolałbym obejrzeć film o Napoleonie. W normalnym państwie proporcje między farsą, szyderstwem a normalnym życiem da się oddzielić. W Polsce jest inaczej, choć nie powinno nam być do śmiechu. Wkrótce z rynku pracy, Krajowego Rejestry Długów, firm, które wycofują się z działalności gospodarczej, zaczną napływać niewesołe informacje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.