Coraz częściej odnoszę wrażenie, że zamiast zmienić media publiczne na bardziej sprawiedliwe, rzetelne i pluralistyczne, celem obecnej władzy oraz niektórych dziennikarzy jest dokonanie tych zmian możliwie szybko i spektakularnie. Bez względu na to, czy sposób działania budzi wątpliwości prawne – „depisyzacja“ TVP ma być jak przestroga przed powrotem do jej propagandy. Tymczasem to droga do nowych problemów.
Trudno znaleźć jeden postulat polityczny – może obok kwestii praworządności – który przez ostatnich osiem lat gościłby na ustach polityków i wyborców niedawnej opozycji tak często, jak reforma – a właściwie wywrócenie stolika – w mediach publicznych, a zwłaszcza w TVP. Sam Donald Tusk uczynił z zapowiedzi „odbicia“ Telewizji Polskiej jeden z kluczowych punktów programu Koalicji Obywatelskiej.
Zmiany miały przebiegać w sposób efektowny, a do tego celu powołany został zaufany człowiek premiera – minister Bartłomiej Sienkiewicz.
Tymczasem z deklarowanych „24 godzin po przejęciu władzy“, robi się już ponad tydzień, a większych zmian w TVP póki co nie widać. Sam ten fakt – wedle doniesień medialnych – miał sprawić, że po powrocie z Brukseli „Donald Tusk się wściekł“, żądając przyspieszenia prac.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.