Ponad 30 lat tradycji. Do kogo trafiała nagroda Człowieka Roku „Wprost”

Ponad 30 lat tradycji. Do kogo trafiała nagroda Człowieka Roku „Wprost”

Gala „Człowiek Roku Wprost”
Gala „Człowiek Roku Wprost” Źródło: Wprost
„Wprost” po raz 34. wskazał Człowieka Roku. To jedna z najstarszych i najbardziej prestiżowych nagród przyznawanych przez polskie media.

Historię tworzą konkretni ludzie, także tę historię najnowszą, która dzieje się dziś. Od 1991 r. tygodnik „Wprost” stara się ich honorować, przyznając tytuł Człowieka Roku. Otrzymują go osoby, które w mijających 12 miesiącach odcisnęły największe piętno na polskiej rzeczywistości. Mamy na tej liście prezydentów, premierów, laureatów Nagrody Nobla, sportowców czy wybitnych społeczników. Dzieli ich wiele, ale łączy to, że mieli marzenia i odwagę, by je realizować.

Prezydenci, premierzy, liderzy

W 1991 roku „Wprost” po raz pierwszy przyznał nagrodę Człowieka Roku. Redakcja wręczyła tytuł Leszkowi Balcerowiczowi, ówczesnemu wicepremierowi, ministrowi finansów i autorowi słynnego „Planu Balcerowicza”, który miał przekształcić naszą gospodarkę z socjalistycznej na kapitalistyczną.

Rok później tytuł trafił do Hanny Suchockiej.

„Nieustannie musiała balansować nie tylko między opozycją parlamentarną a koalicją, lecz również między koalicjantami. To, że w warunkach łączenia ognia z wodą Suchockiej udało się chronić reformy, jest tym bardziej godne uznania, gdyż w istocie nie była ona zawodowym politykiem, przynajmniej nie politykiem z pierwszego szeregu”.

– tłumaczyła swój wybór redakcja.

Po Suchockiej był Aleksander Kwaśniewski. Potem Jacek Kuroń. W 1995 roku tytułem Człowieka Roku „Wprost” wyróżniono Lecha Wałęsę.

Laureatami naszej nagrody w ciągu minionych lat byli politycy różnych politycznych opcji. Nie tylko z Polski. Do wcześniej wymienionych laureatów można dodać Jerzego Buzka, Güntera Verheugena, Wiktora Juszczenkę, Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska czy Angelę Merkel.

Nobliści i sportowcy z nagrodą Człowieka Roku „Wprost”

Ale nagroda Człowieka Roku „Wprost” to nie tylko polityka. Przez ponad trzy dekady wielokrotnie wyróżnialiśmy również ludzi, którzy z polityką mieli mało co wspólnego. W 1996 roku tytuł odebrała Wisława Szymborska.

„Czasem warto zapomnieć o dywidendach, strajkach, deficycie w handlu, saldzie obrotów bieżących, zmianie ministra, aferze przy prywatyzacji fabryki drutu ciągnionego, stopie wzrostu, inflacji, bezrobociu, wahaniach akcji. Nobel dla poetki z Krakowa choć na chwilę odciągnął od tego, co dziś często wydaje się przełomowe, a po latach przez potomnych bywa niekiedy oceniane jako nawóz historii”

– pisali dziennikarze „Wprost” w laudacji.

W 2007 roku Człowiekiem Roku okrzyknęliśmy Leo Beenhakkera. Kiedy rok wcześniej obejmował piłkarską reprezentację Polski, wielu przekonywało, że podjął się mission impossible. Z zawodnikami, którzy grali w słabej polskiej lidze albo byli rezerwowymi w zagranicznych klubach, nie można było podbijać świata. Tymczasem po kilkunastu miesiącach pracy Holendra okazało się, że wygraliśmy grupę eliminacyjną do mistrzostw Europy, w której za przeciwników mieliśmy czwartą drużynę świata Portugalię, silną Serbię i nieobliczalną Finlandię.

W 2010 roku tytuł Człowieka Roku odebrała Justyna Kowalczyk, która została wyróżniona wspólnie z Henryką Krzywonos. Sześć lat później tytuł powędrował do reprezentacji Polski w piłce nożnej. W 2018 roku nagrodziliśmy po prostu Polki i Polaków. Okazja była ku temu wyjątkowa, bo przypadała na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości.

Dwa lata temu Człowiekiem Roku „Wprost” został Robert Lewandowski. Do dzisiaj nasza najważniejsza wizytówka Polski na świecie. Rok temu zwycięzców było trzech. Nagrody powędrowały do Wołodymyra Zełenskiego, Mariusza Błaszczaka i Antony'ego Blinkena. I choć wtedy mieliśmy nadzieję, że wojna w Ukrainie zaraz się skończy, to trwa do dziś.

W tym roku polityki w nagrodzie Człowieka Roku nie będzie. Może to pozwoli choć na trochę o wojnie ukraińsko-rosyjskiej i tej polsko-polskiej zapomnieć.

Czytaj też:
Rosjanie czekają na wielką wojnę. Chiny na razie mówią „nie”
Czytaj też:
300 mld dolarów – to zaboli Putina. Czy politykom wystarczy odwagi?

Źródło: Wprost