W lipcu 2023 roku w Roszkowie w województwie śląskim doszło do utonięcia. Jak relacjonowano wówczas w lokalnych mediach, zginęła 34-letnia kobieta, która spędzała wolny czas nad wodą z 36-latkiem. Para piła alkohol, po czym mężczyzna zepchnął samochód do wody. Wówczas jednak wszystko wskazywało na nieszczęśliwy wypadek.
Utonięcie w Roszkowie zostało upozorowane. Archiwum X wyjaśnia
36-latek tłumaczył policjantom, że obudził się, kiedy do pojazdu zaczęła wlewać się woda. Opowiadał, jak otworzył drzwi i wydostał się na brzeg. Przekonywał, że próbował jeszcze ratować swoją towarzyszkę, jednak bez powodzenia. Po szczegółowej analizie zdarzenia, biegli podważyli jego wersję.
Eksperci stwierdzili, że przedstawiony przez mężczyznę opis wydarzeń po prostu nie mógł mieć miejsca. Zwrócili też uwagę na fakt, iż po śmierci 34-latki jej znajomy posługiwał się jej kartą bankomatową. Za to również odpowie teraz przed sądem, choć oczywiście zarzut zabójstwa będzie niósł ze sobą znacznie poważniejsze konsekwencje. Obecnie 36-latek przebywa w areszcie. Na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Gliwicach zdecydował o tymczasowym aresztowaniu na 3 miesiące. Podejrzanemu grozi nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Prokuratura o zbrodni w Roszkowie
Własny komunikat w sprawie zdarzenia z ubiegłego lata wydała prokuratura. „W nocy z 10 na 11 lipca 2021 r., zatrzymany Andrzej J. działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Anety H. – M., po uprzednim opuszczeniu pojazdu, spowodował wjazd samochodu marki Renault Talia, ze znajdującą się wewnątrz pojazdu pokrzywdzoną, będącą w stanie nietrzeźwości 2,4 promila alkoholu we krwi, do zbiornika wodnego i spowodował jej zgon w postaci uduszenia gwałtownego w wyniku utonięcia, to jest o przestępstwo z art. 148 par. 1 kk” – czytamy.
„Uzyskane w sprawie opinie biegłego z zakresu eksperymentów w wypadkach w wodzie oraz biegłego z zakresu ruchu drogowego, podważyły wersję przedstawioną przez Andrzeja J. Z uzyskanych ekspertyz wynika z nich bezsprzecznie, że wskazany przez niego przebieg zdarzenia nie mógł mieć miejsca. Nadto ustalono, że po śmierci pokrzywdzonej Andrzej J. posługiwał się należącą do niej kartą bankomatową za pomocą której dokonał wypłaty gotówki i zapłacił za zakupy m.in. za znicz, który zapalił w miejscu jej śmierci” – informowali prokuratorzy.
Czytaj też:
Konflikt wokół romskiego osiedla narasta. „Winny jest nawet Kościół, Romowie też u księdza mieli poparcie”Czytaj też:
Władze USA mogą wstrzymać publikację dokumentów o UFO. Kontrowersyjna decyzja Kongresu