Powyborcze koalicje, miłość do kraju, walka z korupcją i "tanie państwo" - to główne wątki ostatniej części piątkowej debaty między szefem rządu i liderem największej partii opozycyjnej.
Tusk mówił o stworzeniu takiej ojczyzny, gdzie "nawet pan prezes Kaczyński wreszcie dobrze się poczuje". Premier - że chce "dobrego rządu ludzi dobrej woli" i budowy Polski patriotycznej, gdzie będą szanowane wartości.
W podsumowaniu debaty, lider PO mówił, że kiedy był w Irlandii, rozmawiał z wieloma Polakami, którzy mówili, że chcieliby wrócić do Polski w każdej chwili, ale do kraju, który przypominałby Anglię, Irlandię czy Szkocję.
Premier mówił zaś o rządzie, "który będzie spokojnie kontynuował politykę przemian, przebudowy państwa - bo to jest bezwzględnie potrzebne - politykę prospołeczną". "Taką politykę rozpoczęliśmy i taką politykę chcemy z całą konsekwencją budować" - dodał.
Podczas debaty Tusk, pytany o możliwe koalicje, odparł: "Gdybym chciał ją tworzyć z LiD-em, przeciw PiS-owi, to zrobiłbym ją zamiast wyborów". "Tymczasem to pan zaprosił do koalicji Leppera i Giertycha" - zwrócił się do premiera.
"Pan opisuje kraj, który nie istnieje. Pan kłamie, mówiąc o kraju, który odnosi porażki, podczas gdy odnosi sukcesy" - replikował Kaczyński.
Premier deklarował, że PiS jest otwarty na rozmowy o koalicji "konstytucyjnej" z PO, która doprowadziłaby do zmian w konstytucji, ale pod jednym warunkiem - że Tusk złoży wyraźne oświadczenie: "nigdy z LiD-em". Jak dodał, jeśli Tusk nie złoży takiego oświadczenia, to znaczy, że "ma już układ z LiD-em".
Tusk zapewniał, że gdyby chciał z LiD-em stworzyć rząd - którego celem jest odwet na braciach Kaczyńskich - to stworzyłby go bez wyborów, w Sejmie, którego kadencja została skrócona.
"Pan na plakacie pisze: +Zasady zobowiązują+, a ja w życiu trzymam się zasad. Jak mówię, że z kimś takim jak Andrzej Lepper rządzić nie będę, to tak będzie" - podkreślił lider PO. Tusk powiedział też, że PO chce razem z PSL utworzyć koalicję, bo - jak zaznaczył - współpraca obu partii dobrze sprawdza się w sejmikach wojewódzkich.
J.Kaczyński na to, że koalicja z udziałem PO w Warszawie przejęła 449 na 450 stanowisk kierowniczych - podległych marszałkowi województwa. "Tylko jeden jest bezpartyjny, wszyscy inni są partyjni" - wyliczał.
Tusk apelował z kolei do premiera, aby dał władzę ludziom, którzy rozumieją na czym polega prawdziwa walka z korupcją. Premier replikował:"Walczymy z korupcją wszędzie i zaczynają się w końcu bać. (...) My aresztujemy wszystkich, którzy łamią prawo i naszych ministrów, i pana koleżankę, która brała łapówki" - powiedział, nawiązując do sprawy zatrzymanej przez CBA posłanki PO Beaty Sawickiej.
Pytał też Tuska o jego stosunek do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego, którzy - zdaniem premiera - są swego rodzaju symbolami. "Czy powinni pozostać na stanowiskach" - dopytywał premier.
Szef PO odpowiedział, że chciałby, aby Ziobro na serio zajął się walką z korupcją, a nie wyłącznie konferencjami prasowymi. Ironizował, że CBA wykryło dwa razy mniej realnych afer niż Kamiński i Ziobro zorganizowali konferencji prasowych.
Opowiadając się za walką z korupcją wskazał, że powinna ona dotyczyć przyczyn tego zjawiska. "Polacy to są uczciwi ludzie z urodzenia, nikt nie lubi dawać łapówek" - przekonywał Tusk.
"Wie pan kiedy dają łapówki? Kiedy urzędnik i przepis uniemożliwia wykonanie jakichkolwiek ludzkich czynności - mówił Tusk do premiera i apelował, aby dał władzę ludziom, którzy rozumieją na czym polega prawdziwa walka z korupcją.
A zdaniem Tuska polega ona na eliminacji zbędnych przepisów; na odebraniu władzy urzędnikom nad obywatelem; na uwolnieniu ludzkiej energii. "Trzeba mieć zaufanie do zwykłych ludzi, a mniej zaufania do siebie i do władzy" - przekonywał szef PO.
"Korupcja jest zwalczana wtedy, kiedy ci, którzy mają poczucie bezkarności, a w Polsce jest to potężna grupa, kiedy to poczucie bezkarności się kończy, to wtedy jest skuteczna walka z korupcją" - odpowiedział J. Kaczyński.
Tusk ocenił, że w sprawie korupcji premier zachowuje się jak strażak, który lubi podpalać, a potem pierwszy biegnie gasić i wypina pierś do orderów. "Pan sam wyniósł do władzy ludzi o złej reputacji, np. Kornatowskiego, a potem ich aresztował" - mówił.
Podkreślił, że Kaczyński "wyniósł z nicości" i utworzył rząd ze skorumpowanymi politykami Samoobrony. "Uprzedzałem pana, nie bierz pan Andrzej Leppera do władzy" - mówił lider PO.
Premier ripostował, że to z powodu ambicji Tuska nie doszło do koalicji PO-PiS i dlatego PiS musiał tworzyć rząd z Samoobroną i LPR. Wytknął liderowi PO, że jego partia nie poparła uchylenia immunitetu m.in. posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej, której zarzucano przyjęcie łapówki.
Tusk odpowiedział z kolei, że to PiS nie głosował w Sejmie za uchyleniem immunitetu byłemu posłowi Samoobrony Janowi Bestremu, podejrzewanemu o "brzydkie rzeczy", bo jak określił lider PO, "był im potrzebny", podobnie jak Stanisław Łyżwiński - dziś aresztowany w sprawie seksafery. "Przestrzegaliśmy was przed tymi ludźmi. Można się tak bawić, ale szkoda na to Polski i naszego życia" - dodawał.
"Wielu rzeczy można było uniknąć. Tylko pan powinien być mniej ambitny" - odpowiedział premier. Mówił, że Tusk nie zgodził się na koalicję PO-PiS i odrzucił propozycję objęcia funkcji marszałka Sejmu oraz "połowy rządu" dla Platformy. Tusk odpowiedział mu: "Ta sprawa koalicji leży mi do dzisiaj na sercu. Mówi pan nieprawdę, nie pierwszy raz w tym programie, nie pierwszy raz jak został pan prezesem Rady Ministrów".
Jak dodał, jeśli on jest człowiekiem zbyt ambitnym, to "powinien z wielką wdzięcznością przyjąć propozycję bycia marszałkiem Sejmu". "Nie robię niczego dla władzy. Gdybym miał żądzę władzy, to bym teraz zrobił konstruktywne wotum nieufności. Pan wie lepiej ode mnie - byli u mnie Olejniczak, Pawlak, Giertych, mówili - bierz pan władzę, odwet na Kaczyńskim weźmy. A co ja powiedziałem: nie, (zróbmy) wybory, ja nie jestem chory na władzę" - oświadczył Tusk.
Odpowiadając na pytanie Tuska, czemu w budżecie państwa na 2008 r. zarezerwowano 300 mln zł na kancelarie: premiera i prezydenta Kaczyński oświadczył, że PiS prowadzi politykę taniego państwa. W jego ocenie, polityka ta spowoduje, że w przyszłym roku Polacy zapłacą o 31 mld zł mniej podatków.
Jak przekonywał, PiS reformuje finanse publiczne, a drugi etap tego procesu, w związku z decyzją o rozwiązaniu Sejmu, nie wyszedł z parlamentu przez decyzję posłów PO, by nie głosować go przed rozwiązaniem parlamentu. A - jak mówił - byłoby to 8-10 mld zł oszczędności rocznie. Premier zaznaczył, że jego rząd walczy z korupcją, a to jest najważniejsza sprawa dla taniego państwa.
"Najważniejsze, że trzymamy z daleka od władzy PO i LiD, czyli sojuszników i to jest najlepsza walka o tanie państwo" - powiedział Kaczyński. Zaznaczył, że PiS trzymał Samoobronę od prawdziwej władzy z daleka, a "gdziekolwiek, gdzie była jakakolwiek sprawa z interesami, to tam zaraz za Samoobroną maszerowało CBA".
Obaj politycy zadeklarowali, że kochają Polskę. Obaj mówili też, że jeżdżą po Polsce i spotykają się z ludźmi. Także z tymi, których nazwano "moherowe berety" - mówił premier. Lider PO ripostował, że on idzie do ludzi jako zwykły człowiek i tak z nimi rozmawia, a gdy w Polskę rusza premier, to miasta są zakorkowane. "Ja sam jeżdżę po drogach, prowadzę samochód" - mówił Tusk.
"Jestem głęboko przekonany, że Polacy to naród, któremu można zaufać, bo ma wielkie możliwości. Ale nie można go oszukiwać, budując system taki, jaki wyście budowali w 1991 i 92 roku" - powiedział Kaczyński. Tusk zgodził się, że narodu nie można oszukiwać. Deklarował, że kocha Polskę, bo tu się wychował, bo przed 1980 r. poznał wielkich ludzi: Lecha Wałęsę i Bogdana Borusewicza, bo w grudniu 1981 r. był w Stoczni Gdańskiej.
Premier deklarował: "My chcemy rządu spokojnego, realnego. Chcemy budować Polskę patriotyczną, w której nasze wartości będą szanowane. Chcemy, by w szkołach był spokój, by dzieci nie były terroryzowane. Nie wierzymy w cuda". Tusk na to: "Niech pan uwierzy!".
"Jak ma się zaufanie do własnej rodziny, do dzieci, to można zrobić wiele wspaniałych rzeczy. Rozumiemy i kochamy Polaków, oni nie muszą wyjeżdżać" - mówił lider PO dodając, że zna Polaków i że sam pracował fizycznie w kraju i za granicą.
Pod koniec debaty Tusk mówił, że wiele lat temu, kiedy J. Kaczyński był szefem PC, "chodził z bronią krótką". Kiedyś - opowiadał Tusk - spotkali się obaj w windzie w Sejmie, a J.Kaczyński "wyciągnął broń" i powiedział: "dla mnie ciebie zabić to jak splunąć". Według szefa PO, zdarzenie z bronią funkcjonowało później jako anegdota.
Tusk wyjaśnił, że przypomniał to wydarzenie sprzed lat - do którego według niego jednak doszło - bo J.Kaczyński "przed kamerą czasami umiejętnie odgrywa człowieka gołębiego serca". Dodał, że postanowił to przypomnieć, by Polacy zrozumieli, dlaczego tak trudno się rozmawia z J.Kaczyńskim.
Nie było takiego wydarzenia - odpowiedział premier. Już po debacie, na konferencji prasowej w siedzibie PiS, premier przyznał, że miał mały pistolet, ale podtrzymał, że to zdarzenie wyglądało inaczej.ab, pap