W miniony czwartek wielu komentatorów, a może i polityków obozu rządzącego, było zawiedzionych faktem, że Wąsik z Kamińskim, którzy dzień wcześniej zostali po raz drugi ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę i wyszli z więzienia, nie próbowali wedrzeć się do budynku Sejmu.
A spekulacji było na ten temat moc – rzekomo były premier Mateusz Morawiecki planował siłą przeprowadzić obu polityków przez kordon Straży Marszałkowskiej, rzekomo prezydent Andrzej Duda miałby to zrobić, choć nie zapowiadał swojej wizyty w Sejmie tego dnia, kolportowano też informację, że obaj politycy już dawno są w gmachu przy ul. Wiejskiej, że wjechali samochodem i już są w garażu itd. itp.
Przy głównym wejściu do Sejmu ustawił się szpaler dziennikarzy, dzięki czemu wzmożona aktywność sił porządkowych była świetnie udokumentowana.
Policjanci zaglądali do samochodów wjeżdżających na teren Sejmu, a nawet do bagażników jakby się spodziewali, że ktoś przemyci tych dwóch polityków, którzy uważają się za czynnych posłów.
Zawiedzione nadzieje
Rzeczywiście, była kiedyś taka sytuacja, że przez kordon policji ówczesna posłanka Joanna Schmidt wwiozła w bagażniku auta do Sejmu dwie osoby. Było to podczas protestów przeciwko rządowi PiS w 2018 roku, kiedy m.in. odpalano pod Sejmem flary i rozwinięto transparent o treści: „Wypie…. Czas na sąd”. Z kolei Bartosz Arłukowicz z PO wprowadzał do Sejmu osoby protestujące pod gmachem parlamentu i przekonywał demonstrantów, że „to jest ten dzień”.
Teraz nikt jednak Kamińskiego i Wąsika do Sejmu nie próbował wwieźć ani wprowadzić, ale władza drżała przed byłymi szefami CBA, jakby mieli moc obalania obecnego porządku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.