Przekop Mierzei Wiślanej nie ma dla Elbląga większego znaczenia, jeżeli nie zostanie pogłębione ostatnie 900 metrów toru wodnego. Odcinek ten kończy się w porcie, o który również trwał spór między samorządem a poprzednim rządem. Elbląskie władze uważały, że skoro tor wodny jest własnością Skarbu Państwa, to za jego pogłębienie powinien płacić Skarb Państwa i Urząd Morski w Gdyni. Resort infrastruktury twierdził jednak, że skoro portem zarządza spółka miejska, to powinno płacić miasto.
Rząd PiS złożył propozycję, na którą miasto się nie zgodziło. Elbląg miał dostać 100 milionów złotych na dokapitalizowanie spółki, ale w zamian Skarb Państwa miał przejąć większościowy pakiet udziałów. Jak twierdził ówczesny wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, rząd i tak miał jednak plan, jak dokończyć inwestycję bez porozumienia z miastem. Rządzący planowali rozmowy z właścicielami prywatnych gruntów w porcie, pojawił się pomysł budowy nowego portu obok tego istniejącego – na gruntach należących do Skarbu Państwa.
Samorządowcy oskarżali wtedy rząd, że próbuje „ukraść” port lokalnym władzom, prezydent miasta Witold Wróblewski alarmował, że rządzący chcą przejąć port „praktycznie za darmo”.
Jednak były wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka, dziś kandydat PiS na prezydenta miasta, przekonywał, że Elbląg dostał od rządu „prezent” i 100 milionów „leży na stole”. Zarzucał Wróblewskiemu, że wchodzi w „utarczki polityczne”, a Wróblewski zapowiadał, że sprawę skieruje do sądu, który miał rozstrzygnąć, kto powinien pogłębić tor wodny przy porcie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.