We wtorek CBA ujawniło nagranie operacyjne, mające być dowodem na korupcję posłanki.
"Wybrali dwie posłanki w tym kraju: jedna nie żyje (Barbara Blida), a druga walczy o to życie. Proszę nie ujawniać publicznie tych materiałów, proszę mi pozwolić na prawdziwy, sprawiedliwy proces!" - apelowała Sawicka na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Sejmie.
Sawicka została zatrzymana przez CBA w momencie przyjmowania łapówki w zamian za pomoc w ustawieniu przetargu na zakup działki na Helu. Z przedstawionych we wtorek nagrań wynika, że liczyła ona także na robienie interesów w związku ze spodziewaną przez nią po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.
Posłanka przeprosiła za "swoją słabość" wszystkich, których ta sytuacja dotknęła, przede wszystkim swoich najbliższych, rodzinę, męża, dziecko i mamę. Jak dodała, chce także przeprosić przewodniczącego PO Donalda Tuska oraz koleżanki i kolegów z ugrupowania, które kiedyś reprezentowała.
Jak mówiła, we wtorek przyjechała do Warszawy po swoje dokumenty i swoje rzeczy. "I wczoraj tak naprawdę zostałam zabita, wczoraj mnie ukamienowano za życia. Kiedyś to robiono po wyroku, dziś inne są metody na to, aby pomóc zniszczyć człowieka" - mówiła ze łzami w oczach Sawicka.
"Jestem tylko człowiekiem, którego zgubiła otwartość, ufność i wiara w dobre intencje drugiej osoby. Kiedyś ta wiara, ufność pozwoliła mi uzyskać mandat posła" - oświadczyła posłanka.
Jak podkreśliła, "nie uchyla się wcale od odpowiedzialności za ten czyn", ale w jej ocenie była to "misternie zaplanowana prowokacja obliczona na prawie rok czasu". "A jej kulminacja niestety nastąpiła w ostatnich dniach, wtedy kiedy można uderzyć w moją osobę i w moje ugrupowanie, które reprezentowałam, czyli tuż przed wyborami" - mówiła Sawicka.
Jak oceniła, "nie jest to zwykły zbieg okoliczności". Według niej, do tej pory całym swoim życiem potwierdzała "uczciwość, pracowitość i bezinteresowną pomoc" wszystkim ludziom, którzy tego potrzebowali. "Nigdy nie żądałam za to żadnego grosza" - powiedziała Sawicka.
Mówiąc o akcji CBA opowiadała, że na kursie dla członków rad nadzorczych spotkała człowieka, który udawał przyjaźń. "Mówię o panu tzw. Tomaszu Piotrowskim" - powiedziała posłanka.
Jak dodała, ten człowiek "udawał do niej uczucie, prosił o pomoc, był młodym przedsiębiorcą". "Nie chciał już więcej pracować w Wiedniu, chciał stworzyć swoje przedsiębiorstwo w Polsce i prosił mnie jako koleżankę z kursu o pomoc" - mówiła Sawicka. Jak dodała, nie widziała w tym złych znamion.
Sawicka dodała, że była to "ukartowana gra", ale nie wie, "dlaczego ją akurat wytypowano, dlaczego chciano uderzyć w PO".
Jednocześnie posłanka zwróciła uwagę, że nie pokazano w materiałach przedstawionych przez CBA "miłych i czułych sms-ów do niej, listów, przesłanych kwiatów" od agenta. Jak mówiła, nie powiedziano również tego, że wymieniali upominki związane z imieninami albo z urodzinami.
"Przyznaję, że ten człowiek zafascynował mnie swoją przedsiębiorczością, swoją osobowością. Miał coś w sobie. Był inteligentny, błyskotliwy, uprzejmy, nader uprzejmy" - mówiła Sawicka.
Jak dodała, zawsze "tak dziwnie się składało", że spotykał się z nią wtedy, kiedy były posiedzenia Sejmu. "Często odmawiałam spotkań, ale wtedy było to nagabywanie, może chociaż na 10 minut, na 15, na godzinę. I tak też się działo" - relacjonowała posłanka.
Przyznała, że chciała zaimponować temu człowiekowi i mówiła czasem rzeczy, które dzisiaj potwierdzają, że chciała być inną osobą niż jest. "To się źle dla mnie skończyło" - oceniła.
Sawicka poinformowała, że - jako poseł - miała dostęp do publicznych informacji w sprawie projektu ministra zdrowia, dotyczącego racjonalizacji sieci szpitali. "Nie widziałam nic złego, w tym, żeby mówić, iż w przyszłości (...) ta prywatyzacja będzie, że sieć szpitali będzie ograniczona" - dodała.
Posłanka zapewniła, że jej słowa - upublicznione przez CBA - zostały wyrwane z kontekstu. "Okazało się, że z uczciwego człowieka można w tym kraju zrobić po prostu przestępcę. Przepraszam moich kolegów i moje koleżanki z PO. Dziś wiem, że uderzenie jest skierowane m.in. wobec nich" - oceniła Sawicka.
"Te wszystkie słowa zostały użyte przeciwko nim w sensie politycznym i po to, aby mnie zniszczyć jako człowieka" - dodała. "Proszę dać mi szansę obrony, proszę mnie nie niszczyć" - apelowała ze łzami w oczach. Sawicka przeprosiła też wszystkich ludzi, którzy jej zaufali.
"Zniszczono mnie i moją rodzinę takimi metodami, bolszewizmem" - podkreśliła posłanka.
"Jeszcze raz apeluję do Kamińskiego: chcecie wygrać wybory zabijając ludzi! Mnie już nie ma, ja wam nie zagrażam, ale proszę pamiętać, że jeżeli kiedykolwiek będę miała ten zaszczyt i spotkam się z dziećmi posłanki Blidy, to powiem jakie jest uczucie zaszczutego człowieka, dlatego wybiera się najsłabszych, kobiety" - mówiła Sawicka.
Jak dodała, chciała dobrze, ale stało się inaczej.
"Proszę o to, aby uszanować godność człowieka i nie odbierać mi jej. Tak być po prostu nie może, że takimi metodami niszczy się ludzi" - podkreśliła.
"Czym sobie zasłużyłam, że poszłam na kurs, że się przyczepił do mnie agent, który pracował nade mną cały rok. Okazałam słabość, za którą wszystkich proszę o przebaczenie. Jestem tylko człowiekiem" - powiedziała Sawicka.
Zakończyła swoje oświadczenie w Sejmie słowami, że się "słabo czuje". Już po konferencji posłankę sprzed Nowego Domu Poselskiego zabrało pogotowie.pap, ss