Premier: chciałem przestrzec Piterę przed koalicją z SLD

Premier: chciałem przestrzec Piterę przed koalicją z SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Jarosław Kaczyński zapewnił w środę, że w rozmowie przed kilku laty z Julią Piterą - obecną posłanką PO, wówczas radną Warszawy - chciał przekonać ją, żeby nie szła w kierunku rysującej się już wtedy koalicji PO z lewicą. "Nic więcej tam nie było" - oświadczył pytany o zarzuty, iż szantażował Piterę.

Posłanka PO ujawniła w środę, że gdy była niezależną radną warszawską, J. Kaczyński namawiał ją do poparcia absolutorium dla ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego, oferując w zamian wycofanie apelacji w sprawie wygranego przez nią procesu dotyczącego jej mieszkania.

J. Kaczyński na środowej konferencji prasowej stwierdził, że wtedy chodziło o to, by Pitera nie poparła powstającej właśnie koalicji PO - lewica, "tej koalicji, która dziś rządzi w Warszawie i której rządy są jedną gigantyczną kompromitacją i to nie chodzi tylko o korki".

Chodzi też o to - mówił premier - co "się wyprawia" w stołecznym ratuszu. "Ilu dyrektorów bez kwalifikacji jako p.o. jest w tej chwili na różnych stanowiskach, co się wyprawia w koalicji - nie takiej samej, ale zbliżonej, czyli z PSL w samorządzie wojewódzkim, gdzie na 450 stanowisk kierowniczych podległych marszałkowi jest 1 bezpartyjny" - mówił premier.

"Tak to wygląda w wykonaniu tych, którzy w tej chwili mają podobno wspólnie rządzić Polską" - dodał.

"Swoją starą koleżankę - kiedyś nie ukrywam lubianą - chciałem przekonać, żeby w tym kierunku nie szła. Ona przyjęła to chłodno i taki był przebieg tej rozmowy. Nic więcej tam nie było" - oświadczył J. Kaczyński.

Premier podkreślił, że zna Piterę od wielu lat, jeszcze z czasów młodości. Według niego, ludzie, którzy "znają się od młodości, mają prawo ze sobą rozmawiać w takich sprawach", tym bardziej, że - zaznaczył J. Kaczyński - Pitera była wówczas osobą spoza partii politycznej.

"Mogła wejść w ten układ, w który weszła - z fatalnymi skutkami - mogła nie wejść. No, niestety weszła - tyle mogę powiedzieć. Ona się powinna tego wstydzić, ja nie mam żadnych powodów do wstydu" - powiedział J. Kaczyński.

Pitera w TVN24 zarzuciła J. Kaczyńskiemu szantaż. Mówiła, że wygrała proces cywilny w sprawie jej mieszkania, a już za czasów prezydentury w Warszawie L. Kaczyńskiego została złożona przez miasto apelacja.

Według Pitery, gdy miała się zebrać Rada Warszawy, żeby głosować absolutorium dla ówczesnego prezydenta stolicy, zadzwonił do niej J. Kaczyński, żeby powiedzieć, że jeżeli poprze absolutorium dla Lecha Kaczyńskiego - ponieważ brakowało w radzie jednego głosu - apelacja zostanie wycofana.

pap, ss